Uzasadniona wątpliwość

Czy afera z taśmami ma zagłuszyć kłopoty Platformy z projektem in vitro? Pytanie dobre jak każde inne.

Publikacja: 18.07.2012 20:05

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

A czy PiS używa tematu in vitro dla pogłębienia kłopotów wewnętrznych PO? I czy politycy PO nie grają tym tematem we wzajemnych podchodach? Nie dziwię się komentatorom, że cyzelują spiskowe scenariusze. Ale łatwo sprowadzić tę tematykę tylko do spisków i interesów. A tak nie jest.

Zblazowanym obserwatorom trudno sobie wyobrazić, że ktoś kieruje się przekonaniami. Ale in vitro to nie tylko gra - za Kościołem czy przeciw. To jedno z fundamentalnych pytań, przed jakimi stawia nas pędząca w przód cywilizacja.

Po obu stronach barykady mamy ludzi, którzy bronią swoich poglądów. Jest wszakże i różnica. Konserwatyści mogą być podejrzewani o kalkulacje. To nie zmienia faktu, że generalnie idą pod prąd. Pod prąd pokusie współczesnej ludzkości, aby ułatwiać sobie życie. W tym dążeniu nie ma niczego złego. Zawsze jednak pojawia się pytanie o cenę. Konserwatyści próbują nam o tej cenie przypominać. Inni w krzyk: człowiek ma prawo do szczęścia.

Możliwe, że biskupi posunęli się zbyt daleko w żądaniu dostosowywania prawa państwowego do religijnych norm. Ale kiedy dla odmiany stają na stanowisku mniejszego zła, flirtując z projektem Gowina, słyszą od „Gazety Wyborczej", że grają. A gdy część konserwatystów mówi: zróbmy ustawę zgodną już tylko z prawem naturalnym (czego wyrazem ma być troska o zarodki), natychmiast pojawia się kazuistyka. Uosabiana pytaniem, czy zarodek ma duszę.

Tego dylematu nie rozstrzygnie poseł czy publicysta. Niemniej jest coś takiego jak uzasadniona wątpliwość. Odsyłam do kultury popularnej, która od 150 lat raczy nas pytaniem, czy człowiek w dążeniu do postępu technicznego nie przekracza kolejnych granic. Połowa filmów, którymi tak się zachwycamy, nawołuje nas do ostrożności. Kiwamy głowami, tak, niebezpieczeństwo istnieje, a potem i tak uznajemy, że „mamy prawo". Bo interes, już nie polityków, lecz zwykłych zjadaczy chleba, ważniejszy jest niż czyjeś skrupuły. Więc inni politycy oferują ich zagłuszenie.

Bawiąc się zarodkami, możemy pomknąć drogą eugeniki, która doprowadzi nas do produkowania ludzi. Nie twierdzę, że to pewnik. Ale chcę dyskusji na ten temat, a nie tylko pytań, kto kogo ograł.

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

A czy PiS używa tematu in vitro dla pogłębienia kłopotów wewnętrznych PO? I czy politycy PO nie grają tym tematem we wzajemnych podchodach? Nie dziwię się komentatorom, że cyzelują spiskowe scenariusze. Ale łatwo sprowadzić tę tematykę tylko do spisków i interesów. A tak nie jest.

Zblazowanym obserwatorom trudno sobie wyobrazić, że ktoś kieruje się przekonaniami. Ale in vitro to nie tylko gra - za Kościołem czy przeciw. To jedno z fundamentalnych pytań, przed jakimi stawia nas pędząca w przód cywilizacja.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne