Jakby miał fundusz reprezentacyjny na poziomie szefa wszystkich szpiegów, dyrektora Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, 6 tysięcy rocznie, to na aston martina musiałby zbierać coś koło 100 lat. Może wystarczyłoby mu na kilka martini z wódką w drogiej knajpie, ale bez wstrząsania i mieszania, bo już na porządny napiwek by nie miał.
Co innego, jakby się zatrudnił w Komendzie Głównej Policji. Tam mają parę złotych do wydania. 200 razy więcej niż w ABW, 750 tysięcy rocznie. I na dwudniowe święto wystarczy, na którym trzeba ugościć pomniejszych komendantów z całej Polski, i na bankiet w Kongresowej. I na konkursy takie czy owakie, ba, nawet na wyprawę do Miednoje, gdzie co roku jeździ delegacja. Cel jest szczytny, bo chodzi o to, żeby oddać hołd pomordowanym policjantom, ale pytanie brzmi: czy koniecznie musi tam lecieć wynajętym samolotem 80 osób? Może wystarczyłaby mniejsza reprezentacja? Kilkuosobowa na przykład.
No, oczywiście, w ubiegłym roku było Euro, czyli finansowa orgia za państwowe, budowanie na wyścigi autostrad i stadionów bez względu na koszty. Dziwne by więc było, żeby nie wzięli w tym udziału również policjanci, bo trzeba było podejmować kolegów z innych krajów. Wydatki były więc wyjątkowo duże. Ale i w tym roku chyba jakoś się uda ¾ miliona wydać.
Broń Boże, nie twierdzę, że państwo polskie ma być dziadowskie i urzędnicy czy funkcjonariusze, jak w tym wypadku, mają podejmować swoich gości w barach mlecznych. Jednak aż taka dysproporcja między policją a innymi służbami mundurowymi świadczy o tym, że socjalistyczne planowanie wciąż ma się bardzo dobrze. Tyle kiedyś zaplanowali, to tyle się wyda, bez względu na to, czy jest taka potrzeba.
Pieniądze są w końcu publiczne, czyli niczyje. I jeśli kogoś dziwi, że dług publiczny jest coraz większy, mimo że mamy wzrost gospodarczy, to niech pomyśli, ile jest takich czy innych urzędów, gdzie wydaje się setki tysięcy złotych tylko dlatego, że są do wydania.