Zamiast trójkąta rosyjski plan - komentarz Jerzego Haszczyńskiego

Niestety, czołowe państwa Unii Europejskiej za nic mają swoje ultimata, groźby i przestrogi wobec Moskwy, prowadzącej nietypową, ale jednak wojnę, na wschodzie Ukrainy.

Publikacja: 04.07.2014 02:00

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Wiele wskazuje na to, że podobnie traktują też Polskę, która miała,i co ważniejsze – powinna, odgrywać ważną rolę w kształtowaniu polityki unijnej wobec walczącego o samodzielność Kijowa.

Nic nie wart, parafrazując podsłuchane słowa Radosława Sikorskiego sprzed paru miesięcy, jest Trójkąt Weimarski. Jego dwa wierzchołki, Francja i zwłaszcza Niemcy, w sprawach ukraińskich - a te dla tej politycznej figury były ostatnio jedynym powodem istnienia – za partnera nie uznają Polski, lecz Rosję.

W lutym, w czasie najdramatyczniejszych wydarzeń na kijowskim Majdanie, szefowie dyplomacji Niemiec, Francji i Polski grali razem. Parę miesięcy później trójkąt pękł. Berlin wyznał Moskwie strategiczną miłość. A Paryż nie przestał jej zbroić w nowoczesne okręty, by łatwiej jej było dokonać desantu gdzieś w naszej okolicy.

Niemcy na żadne poważne sankcje gospodarcze wobec Rosji się nie godzą, co pozwoli jej na realizowanie dowolnych, czyli imperialnych planów, na Ukrainie. Dla sprzeciwiającej się temu Polsce nie znalazło się miejsce na kluczowym spotkaniu dotyczącym przyszłości naszego wschodniego sąsiada, który kilka dni temu związał się umową stowarzyszeniową z Unią. Odbyło się w środę w Berlinie bez Radosława Sikorskiego. Nie zapraszając go niemiecki minister Frank-Walter Steinmeier pokazał, że sympatyzuje z Moskwą.

Steinmeier, szef dyplomacji naszego głównego europejskiego sojusznika, opowiada się za rosyjskim planem dla Ukrainy. My chcielibyśmy, aby był to kraj, w którym regiony mają podobny status jak polskie województwa, a te, w których jest liczna mniejszość rosyjska, były po prostu dwujęzyczne. Plan Moskwy przewiduje konfederalizację Ukrainy, co spowoduje, że władze w Kijowie nie będą mogły prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej. W każdej chwili storpedować ją będą mogli szefowie lokalnych władz. Sądząc po tym, że obecni liderzy separatystów często mają tylko obywatelstwo Rosji, chętnie to zrobią. Zgodnie z popartym przez Steinmeiera moskiewskim planem ci liderzy separatystów, zwani do niedawna terrorystami, mają być partnerami do rozmów dla Kijowa.

Rozbieżność między Polską a Niemcami jest w sprawach wschodnich coraz bardziej rażąca. Berlin za jedyny ważny dokument uznaje obietnicę złożoną Rosji w 1997 roku, że NATO nie będzie na poważnie militarnie obecne w Europie Środkowo-Wschodniej. Że będzie to region drugiej kategorii. Inne obietnice – integralności terytorialnej Ukrainy, złożone w 1994 roku, oraz deklarację szczytu NATO z Bukaresztu w 2008 roku, mówiącą wprost, że Ukraina będzie kiedyś państwem NATO – całkowicie ignorują. Polska nie może się godzić na taką swobodną interpretację ustaleń międzynarodowych. Nie tylko ze względu na sytuację na Ukrainie, chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju.

I o tym trzeba rozmawiać z kanclerz Angelą Merkel, bo minister Steinmeier już swoje stanowisko w sprawie naszej trójkątnej przyjaźni wyraził.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump rozmawia z Kijowem. Czy Zachód znów jest zjednoczony?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem