Pod warunkiem jednak, że towarzyszy temu stosowanie jednolitych standardów ?– ideologiczne zabarwienie przejawów słownej agresji nie powinno mieć znaczenia.
W praktyce bywa inaczej, czego przykładem mogą być działania administratorów Facebooka. Ten portal społecznościowy jest wobec mowy nienawiści bezwzględny. Ale tylko w przypadku fanpage'ów, wpisów i komentarzy o wymowie konserwatywnej, patriotycznej czy katolickiej. Wiele z nich podciąganych jest pod takie zjawiska, jak antysemityzm, rasizm, homofobia czy fanatyzm religijny.
Administratorzy Face-?booka pozostają natomiast całkowicie pobłażliwi ?w stosunku do brutalnych szyderstw z autorytetów Kościoła czy urągania god-?ności bohaterów narodowych. Tak jest w przypadku fanpage'ów: „Je...ć Polskę", ?„Jan Paweł Drugi za...ł mi szlugi", „Żołnierze Przeklęci", „Wstydzę się Jezusa", i wielu innych.
Oczywiście, Facebook to prywatne przedsięwzięcie, więc może decydować o tym, jaka opcja ideowa i polityczna mu odpowiada, a jaka nie. Niemniej szefostwo portalu, który ma bądź co bądź zasięg globalny, w swoim regulaminie odwołuje się do ogólnie przyjętych norm w świecie. ?A te bynajmniej nie są równoznaczne z zasadami poprawności politycznej, która faworyzuje jedne grupy kosztem innych.
Z Facebooka rzecz jasna można sobie pójść i na niego nie wracać. Tyle że cenzorskie działania portalu odzwierciedlają pewne znamienne tendencje w polskim życiu publicznym. ?W Polsce nie brakuje polityków – także Platformy Obywatelskiej – którzy próbowali walczyć z mową nienawiści. Możemy tu na przykład wspomnieć o pomyśle zakazu nawiązywania przez księży w swoich homiliach do spraw politycznych, żeby w żaden sposób nie krytykowali oni rządu Donalda Tuska.