Prezydent elekt Karol Nawrocki, odbierając zaświadczenie z PKW o wyborze na głowę państwa, mówił o najważniejszym zadaniu, które jego zdaniem przed nim stoi. – To zburzenie murów nienawiści między Polakami – powiedział.
Dlaczego Karol Nawrocki deklaruje, że chce być prezydentem również wyborców Rafała Trzaskowskiego?
– Musimy wspólnotę zacząć budować na dwóch emocjach. Chcę budować Polskę, w której jest miejsce dla każdego, kto Polskę kocha albo przynajmniej szanuje. Musimy doprowadzić do sytuacji, w której linią demarkacyjną obejmiemy kwestie polskiego bezpieczeństwa. Musimy w polityce zagranicznej mówić jednym głosem – kontynuował.
Zwrócił się też do wyborców Rafała Trzaskowskiego: – Będę także waszym prezydentem. Będę prezydentem jednej Polski – zapewniał. – Będę wywiązywał się ze wszystkich obowiązków, będę zwierzchnikiem sił zbrojnych, będę robił wszystko, żebyście państwo żyli w Polsce dobrobytu i rozwijającej się – mnożył obietnice prezydent elekt.
O tym, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, zapewniał każdy prezydent. Ale żadnemu się to jeszcze nie udało. Dlatego pytanie, jak należy traktować tę obietnicę. Czy to rytualne zaklinanie rzeczywistości, w Polsce tak głęboko spolaryzowanej mówienie o byciu prezydentem wszystkich Polaków nic nie kosztuje, ale brzmi ładnie. A może to zaczątki jakiegoś politycznego planu na tę prezydenturę?
Jaki jest stosunek Karola Nawrockiego do rządu Donalda Tuska
Za tezą, że to rytualne i nic nieznaczące zapewnienia, zdaje się przemawiać to, co sam Nawrocki mówił, rozwijając swoją wypowiedź. – Musimy jednak zburzyć mury nienawiści i prowadzić cywilizowaną dyskusję w państwie polskim. Nienawiść nie może być alternatywą dla nieudolnych rządów – przekonywał.