Narodowa Rada Rozwoju – strażnik czy tuba

Polityka ciepłej wody w kranie, rozpropagowana przez Donalda Tuska, przyniosła fatalne skutki. Rząd przestał zarządzać strategicznie, a zaczął gasić pożary, najczęściej osobistą interwencją premiera.

Aktualizacja: 15.10.2015 21:05 Publikacja: 15.10.2015 20:16

Narodowa Rada Rozwoju – strażnik czy tuba

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Politycy zwykle nie myślą o państwie w perspektywie dłuższej niż czteroletnia kadencja, a rządy PO pokazały, że może to być perspektywa znacznie krótsza. Warto tu przytoczyć słowa Bartłomieja Sienkiewicza z podsłuchanej rozmowy: „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami".

Patrząc z tego punktu widzenia, powołanie Narodowej Rady Rozwoju, co zrobił prezydent Andrzej Duda, nie jest złym pomysłem. Tworzenie odgórnych planów rozwoju może i po PRL źle się kojarzy, ale naprawdę jest w Polsce potrzebne.

Rada ma wybiegać myślą poza horyzont bieżącej polityki, definiować zagrożenia i wyzwania na przyszłość i proponować adekwatne rozwiązania. Dobrze by było, gdyby udało się jej wypracować spójną politykę zapobiegania negatywnym trendom demograficznym i wspierania polskich rodzin albo jednolitą czy długofalową strategię dla energetyki.

Rada, złożona głównie z naukowców i ekonomistów, ma też przygotowywać założenia do prezydenckich projektów ustaw. A to rodzi nadzieję, że z Kancelarii Prezydenta nie będą wychodziły propozycje rujnujące finanse publiczne czy pustoszące kasy przedsiębiorstw.

Brzmi ładnie, ale... Jak zwykle wszystko zależy od praktyki. Bo prezydent może powołać Radę – pytanie jednak, czy naprawdę będzie słuchał takiego ciała doradczego. Jeśli przykładowo eksperci zajmą negatywne stanowisko w kwestii przywrócenia niższego wieku emerytalnego, to czy głowa państwa wycofa się ze swojego projektu? Albo jeśli Rada rekomenduje prywatyzację górnictwa, to czy prezydent wyjdzie z taką inicjatywą?

Rada ze strażnika bezpieczeństwa finansów publicznych i kreatora strategicznej polityki rozwojowej równie dobrze może się zamienić w tubę propagandową myśli ekonomicznej prezydenta Andrzeja Dudy. Oby nie, mam nadzieję, że prezydent siebie i zaproszonych do Rady specjalistów traktuje poważnie

Politycy zwykle nie myślą o państwie w perspektywie dłuższej niż czteroletnia kadencja, a rządy PO pokazały, że może to być perspektywa znacznie krótsza. Warto tu przytoczyć słowa Bartłomieja Sienkiewicza z podsłuchanej rozmowy: „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami".

Patrząc z tego punktu widzenia, powołanie Narodowej Rady Rozwoju, co zrobił prezydent Andrzej Duda, nie jest złym pomysłem. Tworzenie odgórnych planów rozwoju może i po PRL źle się kojarzy, ale naprawdę jest w Polsce potrzebne.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, jako kandydat PiS w wyborach prezydenckich, nie daje zwycięstwa KO
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jak powinna wyglądać polska strategia migracyjna
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Czy huragan na Florydzie zdecyduje o wyborach w USA?
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Jak Kinga Gajewska wydzwaniała do mnie po krytycznym komentarzu
Komentarze
Pyrrusowe zwycięstwo koalicji w sprawie Pauliny Matysiak