Intencje prezydenta Andrzeja Dudy, biorąc pod uwagę jego wystąpienie otwierające posiedzenie Rady, wydają się jasne. Prezydent chciał się pokazać w roli zatroskanej o przyszłość kraju (w pewnym sensie kreślił tu nawet perspektywę najbliższych 100 lat) głowy państwa, która wezwała rząd, by przywołać go do porządku i wezwać do zajęcia się ważnymi dla kraju sprawami – czyli, jakżeby inaczej, wielkimi projektami zainicjowanymi przez PiS.
Rada Gabinetowa: co chciał osiągnąć prezydent Andrzej Duda?
Prezydent chciał więc tak ustawić pionki na szachownicy, aby postronny obserwator uznał, że rząd musi się tłumaczyć przed głową państwa z tego, dlaczego zamiast sprawiać, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej, wdaje się w potyczki o kontrolę nad budynkami TVP, Polskiego Radia, PAP-u tudzież Prokuratury Krajowej, wtrąca do lochu Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika i blokuje im wejście do Sejmu. Innymi słowy, miało to wyglądać tak, że rząd politykuje, a prezydent myśli o kraju. Rząd miał się więc trochę potłumaczyć, prezydent – pogrozić palcem. Gdyby była skrucha, może nawet pojawiłaby się jakaś szansa na pojednanie.
Czytaj więcej
W Pałacu Prezydenckim odbyło się zwołane przez prezydenta Andrzeja Dudę posiedzenie Rady Gabinetowej. Prezydent zaapelował do członków rządu Donalda Tuska o realizowanie wielkich inwestycji, w tym budowę CPK i elektrowni atomowych.
Rada Gabinetowa: co zrobił premier Donald Tusk?
Ale Donald Tusk postanowił przewrócić pionki na szachownicy Andrzeja Dudy. I odwrócił role – to on postawił Andrzeja Dudę w pozycji ucznia, który nie do końca wiedział, co się dzieje w państwie rządzonym przez jego politycznych sojuszników, więc premier się nad nim zlitował i postanowił mu powiedzieć, co tu się tak naprawdę działo. Tusk kilka razy użył sformułowania, że prezydent Duda pewnie o czymś nie wiedział, co było bolesnymi szpilami wbijanymi głowie państwa, nawiązującymi do tego, jak niegdyś pokazywał Andrzeja Dudę Robert Górski w „Uchu prezesa”. Niby jest prezydentem, ale ważne rzeczy dzieją się poza nim i dopiero polityczny przeciwnik musi mu pokazać dokument wskazujący na to, że Polska kupiła system Pegasus, zdradzić, że lista inwigilowanych jest długa, wyjaśnić, że przy małych reaktorach modułowych SMR nie wszystko było tak, jak być powinno, a na koniec wyliczył, ile pieniędzy wydano na CPK, choć tam, gdzie ma być San Francisco, wciąż jest ściernisko. Innymi słowy, rząd zastał w kraju stajnię Augiasza, prezydent niczego nie jest świadom i dopiero Donald Tusk musi mu powiedzieć, jak jest.