Nadal aktualne jest to, że Prigożyn, właściciel najemników, psów wojny, urwał się z putinowskiego łańcucha. Przez lata ku zadowoleniu Kremla budował swoją armię, która podbijała i zabijała, ale z dala od Moskwy. Potem przez miesiące atakował ministra obrony i najwyższe dowództwo armii za nieudolność na wojnie w Ukrainie, ale społeczeństwo rosyjskie dostawało przekaz, że car jest dobry, tylko bojarzy źli. I to oni odpowiadają za porażki, są nieudolni. Oszukiwali cara i naród. Nagle jednak zajął duże miasta i ruszył na stolicę. Zbuntował się przeciw carowi.
Nowe jest to, że na granicy obwodu moskiewskiego się zatrzymał. I po rozmowie z Aleksandrem Łukaszenką przenosi się na Białoruś. I – oficjalnie – ma być tak, jakby nic się nie stało – buntownik bezpieczny i bezkarny w zamian za nagłe przerwanie buntu.
Bunt Jewgienija Prigożyna. Jak zareaguje Władimir Putin
Jednak podczas tych kilkunastu godzin, gdy wagnerowcy Prigożyna zbliżali się do Moskwy, z ust Władimira Putina padły słowa, które usłyszeli Rosjanie i usłyszał cały świat. O zdradzie, która zostanie ukarana. O sprzedajności. O stosowaniu terroru. I nie da się ich wymazać. Podobnie jak nie da się wymazać strachu, który na oczach wszystkich zagościł na Kremlu. Nie da się zapomnieć wezwań do milionów moskwian, by schowali się w domach, i ogłoszenia operacji antyterrorystycznej w stolicy i okolicach. Działania wojenne zagościły w sercu Rosji – to dla przeciętnego Rosjanina bez porównania dotkliwszy skutek inwazji na Ukrainę niż zniknięcie amerykańskich hamburgerów z restauracji.
Czytaj więcej
Bunt najemników Jewgienija Prigożyna w Rosji pokazał całkowitą słabość władzy prezydenta Władimira Putina.
Na dodatek Putin nigdy z terrorystami nie zamierzał negocjować, teraz zrobił to za pośrednictwem Łukaszenki. Buntowników miał likwidować, a obiecał bezkarność. To wydawało się mało prawdopodobne. Przed trzema dekadami buntownicy trafiali do więzień i po paru latach odzyskiwali wolność. Ale to były inne czasy, Gorbaczowa i Jelcyna. Rosja wiedziała wówczas, że jest słaba. Putin przywrócił jej przekonanie, że jest silna – dzięki niemu. Tolerowanie buntu, i to w czasie wielkiej wojny, to pokazanie słabości.