Julia Pankiewicz ma rację: jesteśmy społeczeństwem uzależnionym. Ale tak samo jak rację mają ci, którzy narzekają na przewidywalność naszej debaty. Kolejna majówka, kolejne promocje piwa 12+12 gratis i kolejna jałowa dyskusja narodowa o problemie alkoholowym Polaków. W tym roku wywołała ją właśnie wspomniana rezydentka psychiatrii, zapraszając do pracy na oddziale detoksykacyjnym po majówce. Rok temu była to Paulina Matysiak, dwa lata temu Jan Śpiewak, trzy lata temu… długo by wymieniać. I nic się nie zmienia. Bo chyba nie ma drugiego tematu, gdzie przekonania Polaków byłyby tak konserwatywne, jak w temacie używek.
To naprawdę ciekawe, jak bardzo jesteśmy przywiązani do alkoholu, a jak inne narkotyki – bo nazywajmy rzeczy po imieniu – traktujemy już zupełnie inaczej. Na dyskusję porównawczą „alkohol a marihuana”, o którą coraz śmielej upominają się najmłodsze pokolenia, w naszej debacie nie ma szans. Po prostu tak istotną rolę odgrywa u nas tradycja. Polską duszę całkiem celnie opisuje prześmiewcze hasło „Polak, katolik, alkoholik”, choć miało być jedynie żartem, pewnie nawet o ojkofobicznym zabarwieniu. I jasne, możemy oczywiście dyskutować o tradycji i wolności, tyle że niewiele ma to jednak wspólnego z wyzwaniami społecznymi, jakie rodzą uzależnienia. Dwie strony dyskusji o dostępności i promocji alkoholu najzwyczajniej się mijają.
Czytaj więcej
Dziennikarz i były poseł dostali zarzuty za reklamę alkoholu, jednak większość celebrytów robi to bez konsekwencji.
Problem alkoholowy w Polsce wciąż jest tematem tabu, często nawet w rodzinach o nim się nie rozmawia. Bo i wciąż jest obarczony piętnem klasowym. Pijakiem i alkoholikiem może być robotnik, znaczy się: robol. A klasa średnia pije wyłącznie rozrywkowo – dobre wino czy whisky przecież nie uzależniają… I last but not least: alkohol ściśle wiąże się z przemocą, szczególnie rodzinną. A przemoc mamy nawet jeszcze mocniej nieprzepracowaną niż uzależnienia, a szczególnie przemoc w rodzinie.