Do centrali PiS musiały przyjść naprawdę alarmujące wyniki sondaży, pokazujące kłopoty rządzących i dobre notowania Konfederacji, skoro rząd zaprzeczył polityce wspierania Ukrainy.
Gdy zboże, które miało przejeżdżać przez Polskę w drodze do głodującej Afryki, pozostało w naszym kraju, prowadząc do załamania opłacalności produkcji rolnej, PiS postanowił uciec do przodu. Najpierw była dymisja ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, co jednak najwyraźniej nie uspokoiło nastrojów na wsi. W sobotę na partyjnej konwencji poświęconej rolnictwu Jarosław Kaczyński poinformował więc o wprowadzeniu przez rząd zakazu importu żywności z Ukrainy.
Czytaj więcej
Politycy PiS mówią o strategii Polski w sprawie zboża. Opozycja działa w Sejmie i „terenie”.
PiS chce pokazać rolnikom, jak bardzo o nich dba. Ale decyzja ta jest katastrofalna dla wiarygodności naszego kraju. Po pierwsze, prowadzi do bezprecedensowego konfliktu z Unią Europejską. Prawnicy mogą się spierać, czy i jak dalece sądownictwo jest wymienione w unijnych traktatach, ale co do wolnego handlu sprawa jest oczywista – to kompetencja, którą Polska oddała Brukseli. Stąd natychmiastowa reakcja szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Możliwe, że za jakiś czas Bruksela zmusi rząd w Warszawie do wycofania zakazu, a wtedy prezes PiS będzie opowiadać, że chciał „chronić” polskie rolnictwo, ale nie pozwoliła mu na to wstrętna Bruksela. Spirala niechęci wobec Unii będzie się rozkręcać, a napięcie między Warszawą i innymi unijnymi stolicami rosnąć.
Po drugie, decyzja PiS uderza w ukraińskie rolnictwo. Eksport jego produktów miał być źródłem zarobku w czasie niezwykle kosztownej wojny z Rosją. Za nieudolność polskiego rządu zapłacą więc rolnicy z Ukrainy, ale też szerzej tamtejsza gospodarka.