Wielotysięczne marsze, które wyległy na ulice białoruskich miast w odpowiedzi na sfałszowane wybory w sierpniu 2020 roku, charakteryzowało hasło polskiej Solidarności: zło dobrem zwyciężaj. Choć propaganda Łukaszenki chciała przedstawić manifestantów jako groźnych terrorystów, działalność całej opozycji była pokojowa. W odróżnieniu od krwawych organizacji separatystycznych w wielu miejscach świata białoruscy obrońcy wolności nie uciekali się do przemocy, a gdy spotykali się z przemocą ze strony aparatu represji, szli do więzień. Walczyli słowem, nie bronią.

Sytuację zmieniła kolaboracja reżimu Łukaszenki z Putinem i jego udzielona Rosji pomoc w przygotowaniu ataku na Ukrainę. Część białoruskich patriotów nie mogła się pogodzić z tym, że ich kraj bierze udział w zbrodniczym najeździe, i rozpoczęła działania sabotażowe. Awarie na kolei, ataki hakerskie, fizyczne uszkodzenia infrastruktury doprowadziły do tego, że wsparcie z Białorusi nie docierało na czas. Wielu Białorusinów zdecydowało się też chwycić za broń i ruszyć do Ukrainy, by walczyć z armią rosyjską, m.in. zaciągając się do ochotniczego pułku imienia bohatera powstania styczniowego Konstantego Kalinowskiego. Nawet 1,5 tys. ochotników przypięło do ramienia flagę wolnej Białorusi przeplecioną z flagą Ukrainy i herbem Pogoni. Ochotnicy wiedzą doskonale, że póki w Rosji rządzi Putin, póty w Mińsku utrzyma się Łukaszenko i równie długo ich kraj będzie zniewolony.

Czytaj więcej

Alaksandr Azarau, szef BYPOL: 200 tys. potencjalnych partyzantów na Białorusi

Zniszczenie rosyjskiego samolotu szpiegowskiego A-50 przy pomocy dronów jest chyba najbardziej spektakularnym aktem działania grup sabotażowych białoruskiej opozycji. I wyraźnym sygnałem, że nie wierzy już ona w to, że Łukaszenko dobrowolnie odda władzę i pozwoli zbudować wolną i demokratyczną Białoruś. Nie wierzą w scenariusz bezkrwawej transformacji.

Polska powinna się temu przyglądać szczególnie uważnie. Atakując lotnisko pod Mińskiem, białoruscy partyzanci rzucają wyzwanie reżimowi Łukaszenki, ale też stojącemu za nim Putinowi. Z pewnością pociągnie to za sobą falę represji. I uczyni z naszego sąsiada jeszcze mniej stabilny kraj, w którym w każdej chwili sytuacja może się wymknąć spod kontroli.