Teraz, na piątkowym spotkaniu przedstawicieli państw wspierających Kijów w amerykańskiej bazie Ramstein na zachodzie Niemiec, decyduje się, czy będą to niemieckie czołgi Leopard. One mogą ułatwić Ukraińcom kontrofensywę. Kilkanaście godzin wcześniej nie było wiadomo, co zrobi główny rozgrywający w sprawie leopardów – kanclerz Olaf Scholz.

Wstrzemięźliwość Scholza wobec przekraczania granic w zakresie dostarczania coraz poważniejszych rodzajów broni dla zaatakowanej Ukrainy nie jest niczym nowym. Teraz jednak kanclerz prowadzi bitwę prawie ze wszystkimi – głównymi sojusznikami swojego kraju, od Francji, Wielkiej Brytanii po Polskę i Finlandię, a także z koalicjantami z własnego gabinetu. To polityk współrządzących w Berlinie Zielonych, Reinhard Bütikofer, stał za rezolucją Parlamentu Europejskiego wzywającą do przekazania Kijowowi leopardów.

Czytaj więcej

Wojna w rękach Scholza. Presja na Niemcy jest ogromna

Scholz w ostatniej chwili zaskoczył wszystkich, stawiając warunek: my zgodzimy się na leopardy, ale Amerykanie muszą dać swoje abramsy (czego oni na razie nie chcą uczynić). Może to oznaczać, że Scholz chce pokazać, że to Ameryka ma w pełni odpowiadać za przekraczanie kolejnych granic w zakresie rodzajów uzbrojenia dla Ukrainy. A Niemcy – mimo swoich możliwości – pozostaną w cieniu, by w każdej chwili być gotowym do negocjacji z Rosją. Tego życzy sobie jego partia, SPD, która w opublikowanym 13 stycznia dokumencie w ogóle nie wspomina o leopardach, ale o konieczności utrzymywania drzwi otwartych do rozmów dyplomatycznych z Putinem – tak. Bo „wojny nie kończą się na polu boju”.

Scholz nie liczy się z konsekwencjami. Dla sojuszników leżących bliżej Rosji bitwa o czołgi w Ramstein to kluczowa sprawa dla bezpieczeństwa i przyszłości. Ważna też dla innych sojuszników, chętnie podważających przywódcze marzenia Berlina. Niemcy trochę odrobiły zaufanie, które straciły w lutym 2022 roku, gdy ich polityka wobec Rosji okazała się jedną wielką katastrofą. Ale teraz Scholz staje przed kolejnym testem epokowości „epokowej zmiany”, którą ogłosił po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji.