Antyunijna kampania, którą rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość, ma sporo logicznych luk. Najpierw Brukselę frontalnie zaatakował Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Sieci”, a potem w tym samym kierunku poszedł premier Mateusz Morawiecki w dwóch tekstach opublikowanych w „The Spectator” czy „Die Welt”. Szef rządu skarżył się na to, że Unia przestała być ciałem demokratycznym, lecz stała się oligarchiczną strukturą kierowaną przez Niemcy i Francję, użył wręcz sformułowania o imperializmie wewnątrz Unii, posługując się tym pojęciem również wobec agresywnej polityki Rosji. Ze słów premiera wynika więc, że Polska powinna walczyć tak z imperializmem rosyjskim, jak i unijnym, a ściślej – niemieckim. To radykalna, zbyt radykalna retoryka i wątpię, by Polacy masowo przyznawali rację premierowi porównującemu imperializm rosyjski i niemiecki.
Element negocjacji?
W dodatku sam premier i jego ministrowie mówili, że pieniądze z KPO będą pod koniec tego roku. Dlaczego więc PiS teraz wytacza działa przeciwko Komisji Europejskiej w sprawie, która nie jest jeszcze rozstrzygnięta? Owszem, Komisja ustami swej szefowej przekazała opinię, że dotychczasowe zmiany w prawie nie są wystarczające do tego, by odblokować KPO, ale na razie jesteśmy raczej na etapie negocjacji, a nie ostatecznych decyzji. I być może też twardą retorykę PiS należy uznać za element tych negocjacji – na zasadzie: odblokujcie należne nam środki z KPO, bo rozpętamy w Polsce antyeuropejskie piekło.
Czytaj więcej
– Możemy nowelizować ustawy wiele razy, ale w żadnej z ustaw nie może być chyba zapis o tym, że taki czy inny sędzia jest zawieszony czy odwieszony. Gdybyśmy zawieszali sędziów ustawami, to mielibyśmy dopiero ingerencję władzy ustawodawczej czy wykonawczej w kompetencje władzy sądowniczej - uważa rzecznik PiS Radosław Fogiel.
Ze strony PiS spełnienie tej obietnicy byłoby kompletnie nieodpowiedzialne, ponieważ polską racją stanu jest nie tylko członkostwo w UE, ale też odgrywanie w niej ważnej roli, nie zaś buksowanie w nieustannej walce z Brukselą. Ale równocześnie Komisja Europejska musi mieć świadomość, że doprowadzenie do polsko-europejskiej wojny wcale nie musi się skończyć porażką PiS. Przeciwnie, może przesunąć w Polsce nastroje społeczne w kierunku antyeuropejskim.
Dlaczego? Polacy teoretycznie są bardzo proeuropejscy, ale też widzą, jak zmienił się świat po 24 lutego. Do przeciętnego wyborcy z pewnością dotarło to, że Komisja stawia Polsce warunek, że musi zlikwidować Izbę Dyscyplinarną. PiS Izbę Dyscyplinarną zlikwidował, lecz Komisji to nie wystarcza. Nie tylko radykalnie nastawienie wyborcy PiS spytają teraz: „Zaraz, ale czy Komisja gra fair wobec Polski?”. Przecież mało kto zna szczegółów propozycji kontroli niezawisłości sędziowskiej, testu niezależności itp. To technikalia, które rozumieją wyłącznie eksperci.