Michał Szułdrzyński: W sprawie KPO Bruksela może narracyjnie przegrać z PiS

Komisja Europejska, podejmując decyzję dotyczące pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, powinna zastanowić się nad tym, czy karząc rząd PiS, nie doprowadzi do znacznego osłabienia proeuropejskich nastrojów w Polsce.

Publikacja: 11.08.2022 14:51

Ursula von der Leyen i premier Mateusz Morawiecki, 2 czerwca b.r. w KPRM

Ursula von der Leyen i premier Mateusz Morawiecki, 2 czerwca b.r. w KPRM

Foto: PAP/Mateusz Marek

Antyunijna kampania, którą rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość, ma sporo logicznych luk. Najpierw Brukselę frontalnie zaatakował Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Sieci”, a potem w tym samym kierunku poszedł premier Mateusz Morawiecki w dwóch tekstach opublikowanych w „The Spectator” czy „Die Welt”. Szef rządu skarżył się na to, że Unia przestała być ciałem demokratycznym, lecz stała się oligarchiczną strukturą kierowaną przez Niemcy i Francję, użył wręcz sformułowania o imperializmie wewnątrz Unii, posługując się tym pojęciem również wobec agresywnej polityki Rosji. Ze słów premiera wynika więc, że Polska powinna walczyć tak z imperializmem rosyjskim, jak i unijnym, a ściślej – niemieckim. To radykalna, zbyt radykalna retoryka i wątpię, by Polacy masowo przyznawali rację premierowi porównującemu imperializm rosyjski i niemiecki.

Element negocjacji?

W dodatku sam premier i jego ministrowie mówili, że pieniądze z KPO będą pod koniec tego roku. Dlaczego więc PiS teraz wytacza działa przeciwko Komisji Europejskiej w sprawie, która nie jest jeszcze rozstrzygnięta? Owszem, Komisja ustami swej szefowej przekazała opinię, że dotychczasowe zmiany w prawie nie są wystarczające do tego, by odblokować KPO, ale na razie jesteśmy raczej na etapie negocjacji, a nie ostatecznych decyzji. I być może też twardą retorykę PiS należy uznać za element tych negocjacji – na zasadzie: odblokujcie należne nam środki z KPO, bo rozpętamy w Polsce antyeuropejskie piekło.

Czytaj więcej

Rzecznik PiS: Rząd zrobił wszystko, by uruchomić środki z KPO

Ze strony PiS spełnienie tej obietnicy byłoby kompletnie nieodpowiedzialne, ponieważ polską racją stanu jest nie tylko członkostwo w UE, ale też odgrywanie w niej ważnej roli, nie zaś buksowanie w nieustannej walce z Brukselą. Ale równocześnie Komisja Europejska musi mieć świadomość, że doprowadzenie do polsko-europejskiej wojny wcale nie musi się skończyć porażką PiS. Przeciwnie, może przesunąć w Polsce nastroje społeczne w kierunku antyeuropejskim.

Dlaczego? Polacy teoretycznie są bardzo proeuropejscy, ale też widzą, jak zmienił się świat po 24 lutego. Do przeciętnego wyborcy z pewnością dotarło to, że Komisja stawia Polsce warunek, że musi zlikwidować Izbę Dyscyplinarną. PiS Izbę Dyscyplinarną zlikwidował, lecz Komisji to nie wystarcza. Nie tylko radykalnie nastawienie wyborcy PiS spytają teraz: „Zaraz, ale czy Komisja gra fair wobec Polski?”. Przecież mało kto zna szczegółów propozycji kontroli niezawisłości sędziowskiej, testu niezależności itp. To technikalia, które rozumieją wyłącznie eksperci.

Podatny grunt

Może się okazać – nie mam na to dowodów w postaci sondaży, na razie to publicystyczna intuicja – że argumenty PiS trafią na podatny grunt i nie tylko wyborcy partii rządzącej uznają, że Komisja gra wobec Polski niefair. Trzeba też pamiętać, że Komisja usiłuje wyegzekwować na rządzie PiS zasady praworządności od siedmiu lat, prowadząc postępowania, uruchamiając art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej, prowadząc tzw. procedury naruszeniowe, grożąc, krytykując itp. I jak dotąd nie przyniosło to spadku poparcia dla PiS. Dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej?

W Polsce odczuwalne było proeuropejskie wahnięcie nastrojów w związku z wybuchem wojny w Ukrainie. W naturalny sposób Polacy szukali punktu zaczepienia w Zachodzie, w Unii i w Stanach Zjednoczonych. I właśnie na fali tamtych emocji powstał kompromis prezydenta Dudy z Komisją Europejską. Prezydencką propozycję później zmieniano pod wpływem nacisku Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, więc nie do końca spełnia ona pierwotne ustalenia.

Ale pytanie, jak dziś wyglądają te nastroje w Polsce. Czy Polacy dziś uważają, że Unia zdała egzamin podczas tej wojny? Z jednej strony okazała niezwykłą jedność i przeforsowała kilka pakietów sankcji, ale do wielu wyborców z pewnością dotarła narracja, że choć Polacy przyjęli do domów setki tysięcy uchodźców z Ukrainy, to Unia w żaden sposób nas w tym nie wsparła. I tu argumenty PiS mogą trafić na podatny grunt. Bo pomagamy nie tylko uchodźcom, ale i przekazaliśmy Ukrainie ogrom sprzętu wojskowego. I w takiej sytuacji Bruksela chce nam teraz wstrzymać tak potrzebne nam dziś pieniądze – tłumaczą dziś politycy PiS.

Czytaj więcej

Dyscyplinarki sędziów blokują pieniądze z KPO. Von der Leyen: Kara obowiązuje

Jeśli nawet Jan Rokita, kiedyś kandydat na premiera z ramienia Platformy Obywatelskiej, dziś znacznie bardziej na konserwatywnych pozycjach, ale jednak bardzo racjonalny obserwator naszej polityki, pisze, że obok Rosji to Polska jest dziś obłożona największymi sankcjami unijnymi, pokazuje to, że nawet komentatorzy dalecy do radykalizmu krytycznie oceniają postępowanie Unii. Sam Rokita przyznaje, że jego porównanie jest paradoksem, ale zastanawia się, czy Rosji odebrano dotąd więcej niż 35 mld euro, czyli właśnie tyle, ile miał być warty polski KPO.

Dotąd sankcje wobec Rosji do blokady KPO porównywały postacie raczej radykalne, jak europoseł Patryk Jaki. Takie porównanie w wykonaniu Rokity może być sygnałem zmiany nastrojów wobec Unii w szerszych kręgach społecznych.

Antyniemieckie nastroje

Do tego dochodzi powszechne w Polsce rozczarowanie polityką Niemiec, które wykracza poza antyniemiecki elektorat PiS. Polacy pewnie nie bardzo wierzą Kaczyńskiemu, gdy mówi, że Niemcy chcą nam odebrać suwerenność – to kupi pewnie tylko radykalna część elektoratu. Ale pogląd, że rząd niemiecki zawiódł, jeśli chodzi o pomoc Ukrainie, że zawiódł, wierząc w możliwość pokojowego współistnienia z Rosją i uzależniając się od rosyjskich surowców, jest chyba dość powszechny we wszystkich grupach elektoratu. To sprawia, że siła moralna Niemiec jako nauczyciela europejskich zasad i solidarności uległa w Polsce znacznej erozji.

Podkreślę raz jeszcze – z moralnego punktu widzenia antyniemiecką retorykę PiS należy ocenić bardzo krytycznie – ale może się ona okazać skuteczna, ponieważ pada na podatny grunt niechęci, jaką budzą zachowania niemieckich władz po wybuchu wojny na Ukrainę. A to jeszcze paradoksalnie osłabia pozycję Komisji Europejskiej, kierowanej, bądź co bądź, przez bliską współpracowniczkę Angeli Merkel, skądinąd byłą minister obrony Niemiec.

Komisja Europejska powinna więc, moim zdaniem, bardzo głęboko przemyśleć tę sytuacją i podejmując decyzję dotyczące KPO, zastanowić się nad tym, czy karząc rząd PiS, nie doprowadzi do znacznego osłabienia proeuropejskich nastrojów w Polsce. Brak środków unijnych uderzy nie tylko w rząd i wyborców prawicy, ale też we wszystkich Polaków. I nie ma wcale pewności, że Unia narracyjnie wygra tę batalię w oczach zwykłych Polaków. Wręcz przeciwnie. A wtedy to Bruksela będzie ponosić współodpowiedzialność za ewentualne odwrócenie się Polaków od Europy. Co byłoby na całe pokolenia geopolityczną katastrofą.

Antyunijna kampania, którą rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość, ma sporo logicznych luk. Najpierw Brukselę frontalnie zaatakował Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Sieci”, a potem w tym samym kierunku poszedł premier Mateusz Morawiecki w dwóch tekstach opublikowanych w „The Spectator” czy „Die Welt”. Szef rządu skarżył się na to, że Unia przestała być ciałem demokratycznym, lecz stała się oligarchiczną strukturą kierowaną przez Niemcy i Francję, użył wręcz sformułowania o imperializmie wewnątrz Unii, posługując się tym pojęciem również wobec agresywnej polityki Rosji. Ze słów premiera wynika więc, że Polska powinna walczyć tak z imperializmem rosyjskim, jak i unijnym, a ściślej – niemieckim. To radykalna, zbyt radykalna retoryka i wątpię, by Polacy masowo przyznawali rację premierowi porównującemu imperializm rosyjski i niemiecki.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego