Właśnie ważą się losy szóstego pakietu sankcji na Rosję, które mają zwierać m.in. stopniowe zakazywanie importu ropy i produktów ropopochodnych pochodzących z tego kraju. Największym hamulcowym okazał się Viktor Orbán, twierdzący, że to byłby cios w węgierską gospodarkę. Tyle że, jak twierdzą eksperci, sprzeciw Budapesztu ma charakter wyłącznie polityczny. Z analiz Wojciecha Konończuka, wicedyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich, oraz Wojciecha Jakóbika, redaktora naczelnego serwisu BiznesAlert, wynika bowiem, że właściwie Węgry byłyby w stanie bardzo szybko zacząć importować ropę z innego kierunku niż rosyjski.
Jeśli więc nie chodzi o pieniądze, to musi chodzić o politykę. Węgry chcą, by Bruksela odblokowała zamrożone jej fundusze oraz przyznała im wieloletni okres przejściowy na odejście od rosyjskiej ropy. To działanie jest bardzo niebezpieczne, bowiem opóźnianie embarga jest w interesie Rosji. I gospodarczo i politycznie. Zyski z ropy i gazu to lwia część wpływów rosyjskiego budżetu, z którego finansowana jest wojna z Ukrainą. Ale i rozbija unijną jedność, którą dotąd z trudem udawało się uciułać. Podobnych okresów przejściowych zaczęły bowiem domagać się Grecja, Malta, Cypr, czy nawet Czechy i Słowacja. Tyle że te kraje udało się już Komisji Europejskiej przekonać, by nie wetowały embarga na rosyjską ropę, a Węgry wciąż są uparte w swym sprzeciwie, nie zmieniły stanowiska również po poniedziałkowej wizycie Ursuli von der Leyen w Budapeszcie.
Czytaj więcej
Ambasador Węgier na Ukrainie István Íjgyártó powiedział, że jego kraj nie będzie blokował akcesji Ukrainy do NATO i UE.
Być może do Budapesztu powinien pojechać polski premier Mateusz Morawiecki? Ochoczo wszak ruszył do Niemiec przekonywać Olafa Scholza do embarga na rosyjskie surowce. Niemcy zakazowi importu ropy się nie sprzeciwiają, skoro więc Morawiecki okazał się tak skuteczny, może i przekona swego przyjaciela Viktora Orbána?
Przy okazji panowie mogą porozmawiać o innym gorącym kartoflu, jakim jest we wzajemnych relacjach ogłoszona parę miesięcy temu umowa miedzy Lotosem a węgierskim MOL, która miała być wielkim sukcesem polskiej gospodarki, pozwalając na połączenie dwóch państwowych spółek naftowych. Sprzedanie części aktywów Lotosu było jednym z warunków zgody Komisji Europejskiej na fuzję z Orlenem. Umowa z MOL staje się dla PiS coraz większym problemem, biorąc pod uwagę politykę, jaką po 24 lutego prowadzi węgierski premier, relatywizując działanie Rosjan w Ukrainie. Bez wątpienia tematów do rozmowy Morawieckiemu i Orbánowi nie braknie.