Do ewentualnych roszad w sojuszu może dojść już tej wiosny. Jeśli Finlandia potwierdzi w końcu oficjalnie chęć dołączenia się, to prawdopodobnie najpóźniej do czerwca będzie już w NATO. Podobnie ze Szwecja, która zachowywała neutralność nawet w obu wojnach światowych, ale teraz nie wytrzymała szaleństwa prezydenta Putina.
Wstąpienie obu państw będzie oznaczało, że Morze Bałtyckie stanie się prawie całkowicie natowskie, z dwiema niewielkimi rosyjskimi enklawami w Kaliningradzie i Petersburgu. W przypadku jakiegokolwiek konfliktu z sojuszem rosyjska flota zostanie w nich natychmiast zablokowana i przestanie się liczyć. Ponadto już nie tylko natowska Norwegia, ale i ewentualnie Finlandia będzie prawie bezpośrednio sąsiadowała z bazą kolejnej floty rosyjskiej – Północnej w Murmańsku. Rosyjskich generałów musi teraz bardzo boleć głowa od prób rozwiązania problemów z tym związanych, a zafundowanych im przez własnego prezydenta.
Czytaj więcej
Premier Szwecji Magdalena Andersson zapowiedziała, że w kraju zostanie przeprowadzona poważna analiza na temat możliwości przystąpienia do NATO. Jej zdaniem sytuacja uległa zmianie po inwazji Rosji na Ukrainę.
Zjednoczona w sojuszu Skandynawia stanie się też zapleczem konfliktu Zachodu i Rosji o podział dóbr naturalnych topniejącej Arktyki. W dodatku bezpośrednio zainteresowane jego wynikiem będą cztery państwa wprost należące do NATO (USA, Kanada oraz skandynawskie: Dania i Norwegia).
Wszystko to oznacza, że uwaga sojuszu przemieści się na północ. Sprzyjać temu będzie dość dwuznaczna polityka prowadzona wobec Rosji na południu kontynentu przez tureckiego prezydenta Recepa Erdogana, stojącego na czele drugiej, największej armii NATO.