Zamiast sygnału ze strony Polski, że gotowa jest do pewnych ustępstw i wyciszenia sporów, mamy czwartkową decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ma prawa oceniać legalności nowych sędziów. I uznał stosowny przepis Europejskiej Konwencji Praw Człowieka za niezgodny z polską konstytucją. Skargę w tej sprawie złożył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, gdy ETPC uznał system powoływania sędziów za rządów PiS za niezgodny z konwencją.
Moment na podejmowanie takiej decyzji jest fatalny. Gdy Putin najeżdża Ukrainę, polski Trybunał postępuje w sposób, który łatwo porównać z decyzjami jego odpowiednika w Rosji, który w kolejnych wyrokach uznał konwencję za niezgodną z rosyjskim prawem, wycofując się spod jurysdykcji Trybunału w Strasburgu (co formalnie nastąpiło w czwartek). Torowało to drogę do odbudowy totalitaryzmu, domkniętego po agresji na Ukrainę karami więzienia za mówienie o wojnie i odcinaniem społeczeństwa od źródeł informacji, z internetem na czele. Nie da się krytykować autorytarnych zapędów Putina, a równocześnie w pewnych sprawach iść w jego ślady.
Czytaj więcej
Przepis Konwencji o ochronie praw człowieka jest niezgodny z konstytucją w zakresie, w którym umożliwia Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka kontrolę statusu sędziów krajowych - stwierdził w czwartek Trybunał Konstytucyjny.
Z drugiej strony europarlament przyjął rezolucję wzywającą Komisję Europejską, by jak najszybciej zastosowała mechanizm warunkowości „pieniądze za praworządność”. Rezolucja nie ma mocy prawnej, ale jest narzędziem nacisku radykałów z PE na Brukselę i Radę Europejską, elementem rozgrywki instytucji unijnych. Bo ten mechanizm stosować będzie nie parlament, lecz właśnie Komisja i Rada. A te zdecydowały przecież – podtrzymał to swoim wyrokiem TSUE w lutym – że nie wystarczy jedynie podejrzenie o łamanie praworządności, ale musi mieć ono związek z zagrożeniem interesów finansowych UE.
Przyjęcie rezolucji w momencie, gdy Polska boryka się z 1,5 mln uchodźców z Ukrainy, uciekających przed bombami Putina, jest poważnym politycznym błędem. To bowiem woda na młyn antyeuropejskiej prawicy. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry stwierdziła, że „do Putina każdego dnia lecą miliardy z UE na jego wojnę”, a tymczasem PE „przegłosował wniosek o sankcje przeciwko Polsce”. Sugestia propagandowa jest jasna: Unia nie chce karać Rosji, ale Polskę już tak.