Marek Kozubal: Solą wojska jest rezerwa

Ustawa o obronie ojczyzny, która będzie procedowana w Sejmie, powinna uwzględniać wnioski płynące z wojny w Ukrainie. Armia musi szybko kupować broń i mieć możliwość przeszkolenia tych, którzy chcą bronić Polski.

Publikacja: 01.03.2022 21:00

19.07.2020. Promocja 170 żołnierzy rezerwy na pierwszy stopień oficerski.

19.07.2020. Promocja 170 żołnierzy rezerwy na pierwszy stopień oficerski.

Foto: PAP/Mateusz Marek

Przedstawiciele rządu twierdzą, że ustawa to „ruch wyprzedzający” zagrożenie ze Wschodu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jednak spóźniony o kilka lat. W istocie porządkuje przepisy obowiązujące od 50 lat i rozproszone w 14 aktach prawnych. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje m.in. wprowadzenie tzw. ochotniczej zasadniczej służby wojskowej, ale też reformę administracji wojskowej, utworzenie Wojskowych Centrów Rekrutacji. Każdemu, kto stawi się przed komisją, zostanie nadany stopień szeregowego i przeniesiony do tzw. rezerwy pasywnej.

Ustawa, która zostanie przedstawiona przez rząd na najbliższym posiedzeniu Sejmu, jeżeli zostanie przyjęta – co jest prawdopodobne – będzie jednak wymagała nowelizacji. Po pierwsze, powinien zostać uproszczony system zakupu broni dla wojska. Nie ma czasu, aby czekać na dostawy latami. Musi też zostać stworzony jasny mechanizm finansowania armii. Ten zarysowany w projekcie jest skomplikowany, oparty na wielu zmiennych. Można odnieść wrażenie, że rząd chce wyprowadzić część środków na zbrojenia poza budżet państwa.

Po drugie, ustawa nie uwzględnia konieczności szerokiego tworzenia rezerw dla Sił Zbrojnych. Wprawdzie tworzona jest tzw. rezerwa pasywna (przenoszeni będą do niej ci, którzy zgłosili się na komisję kwalifikacyjną) i aktywna dla ludzi po szkoleniu wojskowym, którzy dalej chcą nosić broń. Nie stwarza jednak systemu bonusów (np. finansowych) dla takich osób, jak to ma miejsce chociażby w Danii. Armia potrzebuje rezerwistów, bo od lat ich liczba się kurczy, a oni sami są coraz starsi. Niestety, od dwóch lat z powodu pandemii kuleje ich szkolenie. Dlatego wojsko powinno stworzyć warunki do szybkiego, krótkiego i masowego szkolenia ochotników i rezerwistów. Ustawa wprawdzie otwiera w tym zakresie pewne możliwości, ale tylko delikatnie uchyla furtkę.

Czytaj więcej

Ustawa o obronie Ojczyzny: prostszy zaciąg do obrony Ukrainy

Nie może być tak, jak jest dzisiaj. Po wybuchu wojny na Ukrainie wzrosła liczba chętnych do wojska. Minister obrony Mariusz Błaszczak mówi, że średnio tygodniowo aplikowało dotychczas ok. 400 osób, a tylko w tym tygodniu zgłosiło się 2200 kandydatów. Ale czy wojsko jest w stanie zagospodarować ten potencjał? Wątpię, bo ciągle w armii obowiązują limity ustalone przez szefa MON, które ograniczają liczbę wciąganych do służby.

Między bajki można włożyć zapowiedzi szybkiego powiększenia liczby żołnierzy ze 140 tys. do 300 tys. Ustawa nie pokazuje żadnej ścieżki osiągnięcia aż takiego wzrostu. Prawda jest taka, że dzisiejsza armia nie ma infrastruktury, ale też zdolności, aby zagospodarować taką masę ludzi. Dlatego właśnie ważne jest szkolenie ochotników, którzy następnie zostaną skierowani do rezerwy, i utrzymywanie zdolności do walki rezerwistów.

Oczywiście powinny być też maksymalnie uproszczone zasady wydawania zgód dla Polaków, aby mogli służyć w obcej armii, np. w Ukrainie. Tego wymaga potrzeba chwili, solidarność dla dzielnie walczących Ukraińców. Ale nie mniej istotne jest danie możliwości walki pod biało-czerwoną flagą wyselekcjonowanym obcokrajowcom.

Przedstawiciele rządu twierdzą, że ustawa to „ruch wyprzedzający” zagrożenie ze Wschodu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jednak spóźniony o kilka lat. W istocie porządkuje przepisy obowiązujące od 50 lat i rozproszone w 14 aktach prawnych. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje m.in. wprowadzenie tzw. ochotniczej zasadniczej służby wojskowej, ale też reformę administracji wojskowej, utworzenie Wojskowych Centrów Rekrutacji. Każdemu, kto stawi się przed komisją, zostanie nadany stopień szeregowego i przeniesiony do tzw. rezerwy pasywnej.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego