Utopia, którą warto wspierać

“Nie tylko dyskutujemy o ograniczeniach w dalszym rozwoju broni nuklearnej, lecz staramy się wręcz zmniejszyć liczbę głowic. Dążymy do tego, by pewnego dnia broń jądrowa całkowicie zniknęła z powierzchni Ziemi”. Słowa amerykańskiego przywódcy były sygnałem do nowego otwarcia w stosunkach między dwoma mocarstwami. Dla jednych stały się symbolem bezgranicznej naiwności prezydenta USA, dla innych znakiem niebywałej odwagi i politycznego instynktu

Publikacja: 08.04.2010 22:06

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Słowa te wypowiedział w styczniu 1985 roku Ronald Reagan. Gdyby żył, zapewne pochwaliłby swojego sukcesora Baracka Obamę za wynegocjowanie nowego traktatu rozbrojeniowego z Rosją. Reagan był republikaninem i antykomunistą, Obama jest demokratą, ale świat bez broni nuklearnej nie musi być pomysłem “prawicowym” czy “lewicowym”. Jest po prostu pomysłem dobrym. Kto nie chciałby żyć w takim świecie?

Ma on jednak zasadniczą wadę: nie da się go zrealizować. Podobnie jak nie da się wyeliminować wypadków samochodowych czy zgonów z powodu choroby wieńcowej. Co nie oznacza, że nie należy z tymi plagami walczyć. Opcja zerowa, na którą zgodziłyby się jednocześnie Stany Zjednoczone, Chiny, Iran i Izrael, jest dziś czystą fantazją. “Czy wyobrażacie sobie premiera Izraela, który dobrowolnie rezygnuje z bomby?” – pytał niedawno były amerykański sekretarz obrony William Cohen.

Problemem nie jest liczba ładunków i ich nośników, lecz kontrola nad nimi. Amerykanie i Rosjanie pilnują się nawzajem. Atomowy Pakistan nie jest dla Waszyngtonu zmartwieniem, dopóki nie przejmą w nim władzy islamscy ekstremiści. Iran posiadający 100 głowic, ale przestrzegający układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, byłby dla Ameryki mniejszym kłopotem niż Iran z jedną głowicą, ale rządzony przez szaleńca.

Co z kolei powiedzieć o terrorystach, którzy z rozkoszą zdetonowaliby nuklearny ładunek gdzieś na Manhattanie? Kto i jak ma ich kontrolować?

Terroryści muszą zdobyć bombę “skądś”. Im więcej współpracy między największymi atomowymi mocarstwami – USA, Rosją i Chinami – tym mniejsze szanse, iż bomba trafi w niepowołane ręce.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/magierowski/2010/04/08/utopia-ktora-warto-wspierac/]blog.rp.pl/magierowski[/link]

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne