Wykształciuch musi jednak mieć proste formuły objaśniania rzeczywistości. Nurza się w popłuczynach kultury współczesnej, które skutecznie zmywają zdrowy rozsądek, gwałtownie więc szuka uchwytów pozwalających utrzymać się na powierzchni chaosu zjawisk. Sloganem, który zastępuje myślenie, jest hasło postępu, a zwłaszcza jego zaprzeczenie: anachronizm. Autorytety ukazują je stadu, które biegnie za nimi, pobekując zgodnie: my postępowi, oni – anachroniczni.

Aleksander Smolar, Bronisław Geremek i inni uznali, że europejska polityka Kaczyńskich jest "anachroniczna", gdyż odwołuje się do interesu narodowego. Unia Europejska przezwyciężyła antagonizmy narodowe i zsyntetyzowała je we wspólny interes europejski. Europejski postęp postępowałby więc coraz bardziej postępowo, gdyby nie zły Kaczyński, który chciał go zablokować. Na szczęście przyszedł dobry Tusk, otworzył tamy i polski strumyczek szczęśliwie rozpłynie się w europejskim morzu.

Wyobrażenie Europy jako harmonijnej syntezy interesów partykularnych nie było prawdziwe również 20 lat temu, ale wtedy miało chociaż jakieś uzasadnienie. Dziś, gdy Niemcy z Rosją budują rurociąg na dnie Bałtyku, gwiżdżąc na interesy innych członków Unii, Francja deklaruje, że innym wara od jej budżetowego deficytu, Wielka Brytania odmawia podporządkowania się unijnym regulacjom itd., dziś to wyobrażenie jest nie tylko fałszywe, ale i wyjątkowo anachroniczne.

Jeśli Unia będzie organizacją pozwalającą skutecznie mediować między odmiennymi interesami narodowymi, to i tak będzie dużo. Mistyfikując rzeczywistość opowieściami o anachronizmie narodowego interesu, poświęcamy go na rzecz interesu silniejszych. Być może w przyszłości uda się pójść dalej, ale nie dzięki zaklęciom, że świat jest lepszy, niż jest.