To salon, a więc i brylujący w nim autorzy jako awangarda postępu wyzwolili ludzkość z mroków ciemnoty, a obiecują ciąg dalszy.
Zawsze jednak są i ci, którzy rzucają kłody na tej drodze. Antysalonowcy, „swoje chłopy”, których „irytację” wywołuje „każda wątpliwość”, „każda komplikacja”, „każda dodatkowa okoliczność”.
Zadumałem się więc nad sobą, gdyż wymieniony zostałem jako wzorcowy przykład takiej mentalności. Zadumałem się także nad tymi duszami tak skomplikowanymi, że nie potrafią odróżnić przestępcy od ofiary, heroizmu od zdrady, sprawiedliwości od jej zaprzeczenia, a jasnego od ciemnego.
Zadumałem się nad tymi, którzy nie chcą rozumieć, że mimo iż między białym a czarnym roztacza się bezmiar szarości, bez wytyczenia ekstremów nic nie bylibyśmy w stanie zobaczyć. Zadumałem się nad tymi, którzy nie pojmują, że myślenie zaczyna się od abstrakcji i klasyfikacji, bez których pozostają nam jedynie impresje.
Zadumałem się nad tymi, którzy powtarzając rozpaczliwe banały, że świat jest skomplikowany, a nasze władze poznawcze ograniczone, rozkoszują się swoją głębią. Zadumałem się nad przytoczonym przez nich przykładem doktora G., nad którego udręką tak się rozczulają, że nie dostrzegają ludzi, którzy z powodu jego i jemu podobnych potracili zdrowie, a nawet życie i których ów pieszczoszek salonu wykorzystywał i upokarzał.