Chiny - coraz ważniejszy partner Ameryki

To, że w swą pierwszą podróż zagraniczną nowa szefowa amerykańskiej dyplomacji wybrała się nie za Atlantyk, lecz za Pacyfik, ma wymiar symboliczny. W ostatnich latach te dwie osie amerykańskiej polityki były w Waszyngtonie traktowane równorzędnie. Teraz ciężar zaczyna się przesuwać ku Dalekiemu Wschodowi, głównie za sprawą Chin.

Aktualizacja: 23.02.2009 07:02 Publikacja: 22.02.2009 19:43

[b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/02/22/chiny-coraz-wazniejszy-partner-ameryki/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Przez ostatnie lata gospodarki obu krajów związały się ze sobą tak mocno, że zaczęto wręcz mówić o jednym organizmie ekonomicznym. Brytyjski historyk Niall Ferguson ukuł nawet nazwę: Chimeryka.

Jak chimera "zwierzę" to składa się z dwóch dość odległych genetycznie (historycznie, społecznie, politycznie) organizmów. Spoiwem jest gospodarka.

Jedna strona tego dwugłowego ciała coraz więcej konsumowała, druga coraz więcej produkowała, by nadążyć za tą konsumpcją. Amerykańskie pieniądze, które trafiały w ręce Chińczyków, były reinwestowane w amerykańskie obligacje. Za pożyczone w ten sposób od Chińczyków pieniądze Amerykanie konsumowali jeszcze więcej - i tak wzajemne uzależnienie przechodziło na coraz wyższy poziom.

Krach rynku nieruchomości, który pociągnął za sobą kryzys całego sektora finansowego w USA, a potem w innych krajach, był po części wynikiem uzależnienia Ameryki od nieustannego napływu chińskich kredytów.

Amerykańska bańka pękła, ale to nie oznacza, że Chimeryka się rozpadła. Więzy wciąż są silne. Tłumy amerykańskich konsumentów, które w dobie zaciskania pasa ruszyły do tanich hipermarketów Wal-Mart czy Target, mogą poświadczyć: siedem na dziesięć produktów, jakie tam znajdą, ma metkę "Made in China".

- Razem się podniesiemy lub razem upadniemy - mówiła wczoraj w Pekinie pani Clinton. I chyba nie przesadziła, bo to Ameryka bardziej potrzebuje dziś pomocy Chin niż vice versa. Chińczycy, choć też odczuli skutki kryzysu, siedzą na wielkiej górze amerykańskiej waluty, a gigantyczne sumy, jakie administracja Obamy zamierza wydać na ożywienie gospodarki, trzeba będzie przecież od kogoś pożyczyć.

Od tego, jak Chimeryka poradzi sobie z wewnętrznymi konwulsjami, zależeć będzie kondycja całej światowej gospodarki.

[b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/02/22/chiny-coraz-wazniejszy-partner-ameryki/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Przez ostatnie lata gospodarki obu krajów związały się ze sobą tak mocno, że zaczęto wręcz mówić o jednym organizmie ekonomicznym. Brytyjski historyk Niall Ferguson ukuł nawet nazwę: Chimeryka.

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka