Reklama

Miłe spotkanie prezydentów, ale nie przełom

Nie ma nic złego w uśmiechach. Nie ma nic złego w zapowiedziach nowego początku w stosunkach między mocarstwami zwanego resetem czy pieriezagruzką.

Aktualizacja: 06.07.2009 22:13 Publikacja: 06.07.2009 22:08

[b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/07/06/mile-spotkanie-prezydentow-ale-nie-przelom/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Nie ma nic złego w zmniejszaniu arsenału nuklearnego ani we współpracy wojskowej dotyczącej Afganistanu. Wręcz przeciwnie. Ale to nie znaczy, że spotkanie wielkich tego świata – Baracka Obamy i Dmitrija Miedwiediewa – w Moskwie należy uznać za przełom, który zmieni świat.

W szczególności nie jest to przełom z punktu widzenia Polski. Nadal nie wiemy, czy projekt budowy elementu tarczy antyrakietowej w naszym kraju pozostanie tylko projektem. Choć wiemy, że mimo nacisków Rosji nie został już pogrzebany, czyli że Obama nie zrobił Miedwiediewowi największego prezentu. A jeżeli miałby go zrobić, to przecież podczas pierwszego spotkania na Kremlu.

Wszystko wskazuje na to, że nowy prezydent USA już się przekonał, że powody tworzenia tarczy, które podawał jego poprzednik, wciąż są aktualne. A nawet coraz aktualniejsze. Iran i Korea Północna są zagrożeniem, a Rosja albo nie chce, albo nie może nic w tej sprawie zrobić.

Polska nie została ofiarowana na ołtarzu nowych stosunków rosyjsko-amerykańskich. Najwyraźniej na ołtarz nie trafiły także kraje postradzieckie, które Moskwa uważa za strefę swoich wpływów, w tym Gruzja, o której integralności terytorialnej mówił Obama.

Reklama
Reklama

To wszystko dobrze świadczy o zdolnościach dyplomatycznych Baracka Obamy: uzyskał pomoc w sprawach Afganistanu, ale nie kosztem sojuszników (w tymże Afganistanie także zaangażowanych). Udało mu się również wesprzeć gospodarza. Wskazać, że to Dmitrij Miedwiediew jest dla niego partnerem, że to on jest najważniejszym człowiekiem w Rosji.

Czy Rosjanie w to uwierzą? Czy Miedwiediew spełni oczekiwania – jako bardziej liberalny przywódca niż Władimir Putin, niezwiązany mentalnie z czasami zimnej wojny, skłonny choćby do uwolnienia z więzienia byłego magnata naftowego Michaiła Chodorkowskiego?

To są pytania bez odpowiedzi. Ale ziarno zostało rzucone. Zasiał je Barack Obama.

[b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/07/06/mile-spotkanie-prezydentow-ale-nie-przelom/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Nie ma nic złego w zmniejszaniu arsenału nuklearnego ani we współpracy wojskowej dotyczącej Afganistanu. Wręcz przeciwnie. Ale to nie znaczy, że spotkanie wielkich tego świata – Baracka Obamy i Dmitrija Miedwiediewa – w Moskwie należy uznać za przełom, który zmieni świat.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Reklama
Reklama
Reklama