Stanowiący większość społeczeństwa tzw. zwykły człowiek zachował sporą dozę zdrowego rozsądku, który – jak się wydaje – główne środowiska opiniotwórcze tracą w tempie zastraszającym. Pokazują to również publikowane dziś przez "Rzeczpospolitą" badania na temat akceptacji "małżeństw" homoseksualnych.
Homoseksualiści mają takie same prawa jak inni obywatele naszego kraju. Natomiast małżeństwo jest sformalizowanym bardzo szczególnym związkiem. Powinien cieszyć się on przywilejami w perspektywie zobowiązania do wychowania potomstwa, które biorą na siebie małżonkowie. Uznając homoseksualne związki za małżeństwa, musimy prowadzić do wyposażenia ich w takie same prawa, jakie posiada ta instytucja.
Nic dziwnego zresztą, że wszędzie, gdzie dochodzi do akceptacji homoseksualnych "małżeństw", kolejno uzyskują one prawo do adopcji. A to już jest przerażający eksperyment na najsłabszych osobach, jakimi są dzieci.
Natomiast zakaz krytyki homoseksualnych związków to rażące naruszenie wolności słowa, którego konsekwencje trudno przeszacować.
Sprawy te rozumie ogromna większość polskiego społeczeństwa, w przeciwieństwie do pewnej części jego opiniotwórczych elit, które ponad dobro dzieci, wolność czy porządek społeczny przedkładają dobre samopoczucie określonej grupy. Problem w tym, że w cierpiącej na deficyt demokracji Europie dobrze zorganizowane mniejszości są w stanie przeprowadzić swoją wolę, narzucając większości określone rozwiązania prawne. W tej sytuacji obrona demokracji staje się obroną fundamentalnych zasad naszej kultury.