Sprokurowana przez ludzi Donalda Tuska ustawa medialna została poddana miażdżącej krytyce przez wszystkich – od lewa do prawa, łącznie z człowiekiem, który na zamówienie ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego przygotowywał jej projekt. Profesor Kowalski po operacjach dokonanych na projekcie ustawy przez tak wybitnych specjalistów od mediów jak Zbigniew Chlebowski czy Jerzy Szmajdziński nie poznał swego dziecka.
Skutkiem tych zabiegów przedstawiciele środowiska (zdawać by się mogło, szczególnie zainteresowanego wspieraniem Platformy) popędzili do człowieka, którego nie cierpią najbardziej – Lecha Kaczyńskiego. Pytanie, co zrobi prezydent. Sytuacja jest patowa, a nowa porządna ustawa coraz bardziej potrzebna. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki sugerował, że głowa państwa może przygotować własny projekt. Z punktu widzenia gry politycznej przygotowanie przez prezydenta dobrej ustawy medialnej byłoby zręcznym zagraniem propagandowym. Ale co z tego, skoro zostałaby ona natychmiast odrzucona przez Platformę?
Z mediami publicznymi każdego dnia jest coraz gorzej. Z punktu widzenia Platformy obecny szef TVP Piotr Farfał jest pewnie lepszy od Sławomira Siwka, ale jego prezesura też nie jest szczęśliwym rozwiązaniem, zwłaszcza przy narastającej wściekłości artystów, producentów i dziennikarzy. Z tym nie żyje się dobrze, a na pewno dobrze się nie rządzi.
Dlatego jedynym wyjściem jest podjęcie prac nad nową ustawą medialną, tyle że tym razem bez politycznego patronatu. Problem polega na tym, że przeciwnicy polityczni musieliby się jakoś dogadać. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale być może dwaj najwięksi gracze dojdą w końcu do przekonania, że nie uda im się zapanować nad telewizją i lepiej oddać ją obywatelom. Politycy media publiczne umieją tylko dorzynać. Podziękujmy im już.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/07/14/nowa-ustawa-medialna-bez-politycznego-patronatu/]Skomentuj[/link][/ramka]