Takich jak NIK czy NBP. Pozbawienia prerogatyw prezydenta tylko dlatego, że nie jest związany z PO. Zmiany zasad funkcjonowania – jak w przypadku IPN. Albo wreszcie, kiedy poddanie instytucji (przynajmniej formalnie) niezależnej rządowi jest niemożliwe – likwidacja, jak w przypadku TVP i PR. Kombinowałem sobie naiwnie, że to jest krótkowzroczność, bo rząd może się zmienić po następnych wyborach, a nowe zasady podległości instytucjonalnej pozostaną.
Ale na szczęście przyszedł (do "Rzeczpospolitej") Waldemar Kuczyński z artykułem [link=http://www.rp.pl/artykul/9157,337462_Kuczynski__Polska_chorobliwa_dwupartyjnosc_.html" "target=_blank]"Polska chorobliwa dwupartyjność"[/link] i mnie oświecił. Zmiany ustrojowe, które wprowadza i do których dąży Platforma, stały się zrozumiałe. Na razie, przejściowo, mamy system dwupartyjny, PO i PiS, ale docelowo, przynajmniej w mniemaniu Kuczyńskiego – a przypuszczam, że nie tylko jego – system powinien być stanowczo jednopartyjny. Jedno państwo, jedna wizja, jedna partia.
W tej chwili na przeszkodzie realizacji tej wizji, do której tęskni większość Polaków, stoją małe ugrupowania, SLD i Stronnictwo Demokratyczne, upierające się nierozsądnie przy swojej odrębności. A przecież powinny przystąpić do Platformy, poprzeć ją bez zastrzeżeń i zagwarantować sobie status stronnictw sojuszniczych, kiedy już kierownicza rola PO w państwie i wiodąca w społeczeństwie zostanie zapisana w konstytucji.
A powinna zostać wpisana, bo PO jest jedynym puklerzem (przynajmniej mamy coś, co może zastąpić tarczę obiecaną przez Amerykanów) przeciwko PiS, zajadle nienawistnemu (w diagnozie Kuczyńskiego) wrogowi Rzeczypospolitej i konstytucji, dążącemu do zmiany porządku politycznego. Kuczyński nie przytacza wprawdzie żadnych dowodów na usiłowania PiS zmiany ustroju (poza nazwą IV RP), ale wychodzi ze słusznego założenia, że to każdy wie. Zwłaszcza każdy głupi.
Tymi narzędziami są polityka historyczna, lustracja, likwidacja WSI i obrona wartości. To są wszystko maczugi jaskiniowców służące do rozwalenia błogostanu Kuczyńskiego i innych światłych Polaków. Drobne poprawki ustrojowe, po których prezesa NIK i szefa NBP będzie mianował premier (pod warunkiem że będzie się nazywał Tusk), a specjalny Urząd Prawdy (jedynej) przypilnuje, aby głos jej wrogów nie był słyszalny, zapobiegną katastrofie dwupartyjności.