Reklama
Rozwiń
Reklama

Rząd czy nierząd?

Pół biedy (w każdym razie przywykliśmy już do tego), gdy rząd nie wie, czego chce: prywatyzować KGHM czy nie prywatyzować? Podnosić składkę zdrowotną czy nie podnosić? Forsować ustawę w sprawie opcji walutowych czy nie forsować? Spieszyć się do eurolandu czy się nie spieszyć? Itp., itd.

Aktualizacja: 25.07.2009 15:50 Publikacja: 24.07.2009 21:08

Znacznie gorzej, gdy nie tylko kompletnie nie wiadomo, czego rząd chce (i czego nie chce), ale na domiar złego nie bardzo wiadomo, kto rządzi w rządzie, nie licząc oczywiście premiera Donalda Tuska, który niejeden raz dał dowód swej wszechwładzy. Ostatnio wówczas, gdy tuż przed sejmowym głosowaniem wymusił na posłach Platformy Obywatelskiej wprowadzenie do projektu ustawy medialnej takiej zmiany (wykreślenia minimalnej wysokości subwencji dla mediów publicznych), że w posadach zatrzęsła się koalicja rządząca, a sama ustawa zapewne z tego powodu wyląduje w koszu.

W każdym razie wydarzenia ostatnich dni znów czarno na białym pokazują, że nie wystarczy znać Konstytucję RP i ustawę o Radzie Ministrów, by wiedzieć, kto rządzi rządem, czyli – w jakimś stopniu – kto rządzi Polską. Aby posiąść tę tajemną wiedzę, niezbędne jest na przykład regularne śledzenie przebiegu wojen podjazdowych między ministrami, a zwłaszcza ich wyników.

$>

Na przykład, gdy niedawno minister spraw wewnętrznych i administracji (i zarazem wicepremier) Grzegorz Schetyna bezceremonialnie odwołał uroczyście zapowiedzianą dzień wcześniej przez ministra skarbu państwa Aleksandra Grada prywatyzację KGHM, stało się jasne, że legendarnie wielkie wpływy wiceszefa rządu rzeczywiście rozciągają się daleko poza resorty siłowe.

Natomiast z rezultatu wcześniejszego starcia Aleksandra Grada z szefem resortu finansów Jackiem Rostowskim – o metodę egzekwowania dywidendy z zysku za ubiegły rok od PKO BP – wynika, że minister skarbu znacznie lepiej niż z szefem MSWiA radzi sobie z ministrem finansów.

Reklama
Reklama

W ten sposób można byłoby analizować pozycję ministra po ministrze. Jak się wydaje, istotniejsze byłoby jednak ustalenie, co może konstytucyjny minister Rzeczypospolitej Polskiej. To, na co – zgodnie z konstytucją – zezwala mu prawo i premier? Czy też jednak to, na co jednocześnie zgadza się pozakonstytucyjny superminister Grzegorz Schetyna.

Tak czy owak, brak czytelnych reguł faktycznie rządzących rządem na pewno nie ułatwia ustalania, co rząd zamierza robić (a czego nie), i później trzymania się tych ustaleń.

A taki rząd to nie rząd. To nierząd.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/07/24/rzad-czy-nierzad/]Skomentuj[/link][/ramka]

Znacznie gorzej, gdy nie tylko kompletnie nie wiadomo, czego rząd chce (i czego nie chce), ale na domiar złego nie bardzo wiadomo, kto rządzi w rządzie, nie licząc oczywiście premiera Donalda Tuska, który niejeden raz dał dowód swej wszechwładzy. Ostatnio wówczas, gdy tuż przed sejmowym głosowaniem wymusił na posłach Platformy Obywatelskiej wprowadzenie do projektu ustawy medialnej takiej zmiany (wykreślenia minimalnej wysokości subwencji dla mediów publicznych), że w posadach zatrzęsła się koalicja rządząca, a sama ustawa zapewne z tego powodu wyląduje w koszu.

Reklama
Komentarze
Sposób na Donalda Trumpa. Lewicowa rewolucja w Nowym Jorku
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Jan Zielonka: Holenderskie lekcje dla Polski
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z działką pod CPK nie cichnie, czyli co najbardziej martwi PiS
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Reklama
Reklama