W kątach się rozpiera i słychać wysoki
Perlisty śmiech zażywnej urzędniczki
Która trzyma w ręku zwyczajne nożyczki" [/i]
Pamiętacie państwo? Tak, to "Mała piosenka o cenzurze" Adama Zagajewskiego z lat 70. Przypomniała mi się, gdy czytałem relacje z konferencji polityków Platformy Obywatelskiej na temat zmian w ustawie o IPN. Nowe zapisy zapowiadające wykastrowanie IPN przedstawiali ze spokojem dwaj byli antykomuniści. Nie jacyś ludzie Jaruzelskiego czy Kiszczaka. Nie młodzi, ambitni postkomuniści w rodzaju Bartosza Arłukowicza z SLD.
Zobaczyliśmy Arkadiusza Rybickiego, weterana opozycyjnego Ruchu Młodej Polski, i Rafała Grupińskiego, kumpla radykałów z Solidarności Walczącej i redaktora podziemnego "Czasu Kultury". Grupiński lubi się uśmiechać, a Aram Rybicki jak zawsze budzi sympatię stonowanym stylem bycia. A jednak propozycje firmowane przez obu panów kojarzą mi się z brzęczącymi nożycami cenzora.
Osłabienie specjalnego statusu prezesa IPN zapowiada jego całkowitą bezsilność wobec nacisków antylustracyjnego lobby. A wybór członków Kolegium IPN spośród nominatów wyższych uczelni to gwarancja całkowitej bezbarwności kandydatów. Wystarczy przypomnieć sobie, z jaką histeryczną reakcją kadr wyższych uczelni spotkała się próba lustracji w 2007 roku. Przypomnijmy sobie znanego historyka, który, nie znając w całości książki Pawła Zyzaka, przepraszał za nią Lecha Wałęsę albo sposób "dyskusji" polityków PO i SLD z książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", by wyobrazić sobie, jak może wyglądać IPN po takich zmianach.