Wbrew opinii Beaty Kempy w piątek nie nastąpiła legalizacja narkotyków. Ich posiadanie nadal pozostanie nielegalne. Przyjęto przepisy dające, po analizie sytuacji, możliwość – tylko możliwość – odstąpienia od ścigania osoby, która miała przy sobie niewielką ilość zakazanej substancji. Będzie można też zawiesić postępowanie wobec narkomana, który podda się kuracji.
Formalnie rzecz biorąc, zmiany są więc niewielkie i nie wyglądają groźnie. Nie można jednak przymykać oczu na to, że drugą stroną najpiękniejszych nawet przepisów jest praktyka i codzienność. Skoro prokuratorzy nie będą musieli ścigać za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, to pewnie ścigać nie będą. A to będzie sygnał dla policjantów, że nie warto tracić czasu na zajmowanie się narkomanami. I w ten sposób dobre chęci ministra Krzysztofa Kwiatkowskiego posłużą najwyżej do wybrukowania piekła. Takie opinie wyrażali podczas prac nad ustawą specjaliści od walki z narkomanią, tacy jak choćby Jolanta Łazuga-Koczurowska, szefowa MONAR.
Ponadto, przyjmując tę nowelizację, Sejm pośrednio skierował do społeczeństwa niepokojący komunikat. Skoro posiadanie małej ilości narkotyków nie musi być ścigane, to – w opinii wielu osób – nie jest ono przestępstwem. Niektórzy mogą odczytać to jako pierwszy krok do pełnej legalizacji narkotyków. Inni – że to przyzwolenie w majestacie prawa na ich zażywanie.