Paweł Jabłoński: zarobki nie jak w UE

Mimo iż Polska jest w UE, nasze zarobki za pracę ciągle nie są na takim poziomie jak w UE - o zarobkach pisze Paweł Jabłoński

Aktualizacja: 28.04.2011 01:44 Publikacja: 28.04.2011 01:43

Choć w zjednoczonej Europie jesteśmy od siedmiu lat, nasze pensje wciąż do niej nie dotarły. I dobrze. Mimo wysiłków związkowców, różnych polityków i innych socjalistów Polski nie stać na europejskie wynagrodzenia. Wciąż jesteśmy krajem na dorobku, o dużej, ale niezbyt efektywnej gospodarce, i dopóki to się nie zmieni, nasze płace będą się różnić od tych z zachodniej Europy. I co ważne – jeżeli nadal chcemy gonić czołówkę krajów rozwiniętych, ta dysproporcja nie powinna się zmienić.

Tymczasem sprawa podwyżek płac (ale i świadczeń socjalnych) będzie w najbliższych miesiącach jednym z głównych tematów dyskusji publicznej. Tak dzieje się zawsze, gdy zbliżają się wybory parlamentarne. Na dodatek PiS już zaczyna mówić o szalejącej drożyźnie, co z pewnością podniesie napięcie publicznej dysputy i przyczyni się do kolejnych protestów.

A warto pamiętać, że owa drożyzna to tylko nieco ponad 4 procent inflacji. Nawet całkiem niedawno mieliśmy szybciej rosnące ceny.

To, że związki zawodowe walczą o jak najwyższe wynagrodzenia, jest czymś naturalnym. Naturalne jest też to, że przedsiębiorcy zgadzają się na ich żądania tylko w takim stopniu, na jaki pozwala im rachunek ekonomiczny. Z tym że ta naturalna równowaga sił jest często zakłócana przez rząd. Państwo ulega bowiem związkom zawodowym w kontrolowanych przez siebie firmach, administracji, a co gorsza – zgadza się na znaczące podwyżki wynagrodzeń minimalnych.

Tymczasem wynagrodzenie minimalne nie może być ustalane wskutek żądań, zwłaszcza wynikających z porównania z bogatymi krajami. Decydujący wpływ na nie powinna mieć sytuacja ekonomiczna firm.

Dotychczas niskie polskie płace były czynnikiem pozwalającym na relatywnie (w stosunku do Zachodu) tanią produkcję. Jeśli więc rząd ulegnie związkowcom, zgodzi się na wyższe płace minimalne, na podwyżki dla pracowników administracji czy państwowych firm, to zarówno rozwój gospodarczy, jak i stan finansów publicznych ulegną pogorszeniu. To zaś może spowodować, że inflacja, zamiast hamować, zacznie przyspieszać i wtedy naprawdę zaczną się protesty.

Ale i tak, bez względu na to, co zrobi polski rząd, wynagrodzenia relatywnie będą rosły. Zwłaszcza gdy każdy polski pracownik będzie mógł wyjechać za Odrę, gdzie otrzyma szanse na kilka razy wyższą pensję niż w kraju. Wtedy nie będzie możliwości zablokowania wzrostu wynagrodzeń w Polsce. Pytanie tylko, jak szybko Polacy nauczą się niemieckiego.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne