Paweł Jabłoński o kryzysie w UE i kursie franka

Kryzys z 2008 roku właściwie się nie skończył. Nie zlikwidowano bowiem żadnej z jego podstawowych przyczyn.

Aktualizacja: 12.07.2011 20:48 Publikacja: 12.07.2011 20:46

Paweł Jabłoński o kryzysie w UE i kursie franka

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Problem po prostu zasypano bilionami wydrukowanych lub pożyczonych pustych pieniędzy. Za wszelką cenę nie chciano dopuścić do załamania gospodarczego i wiele państw, zamiast oszczędzać, żyło na coraz większy kredyt.

Dziś wszyscy korzystamy z wypracowanej w ten sposób koniunktury, ale inwestorzy mają już coraz większą świadomość, że na rynku ciągle poukrywane są liczne trupy. Sytuacja, w której kilka państw żyje za pożyczone pieniądze, jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Góra długów osiągnęła już takie rozmiary, że ich spłata stała się niemożliwa. Pytanie tylko, kiedy tym bankrutom przestanie starczać na wypłatę odsetek i kiedy zostanie ogłoszona ich upadłość.

Do niedawna uważano, że nie może to dotknąć państw należących do Unii, i spokojnie kupowano wszystkie papiery, ciesząc się z wysokich odsetek. Do czasu. Zbliża się jednak dzień, gdy się okaże, że najbogatsze państwa Unii nie są w stanie utrzymywać utracjuszy.

Ta świadomość wywołuje coraz większą nerwowość inwestorów. Co chwila pojawiają się pogłoski o kłopotach różnych państw i powodują natychmiastowe zniżki na rynkach. Wszyscy kupują franki, bo mają nadzieję, że kryzys ominie Szwajcarię i jej solidną walutę. Maleje za to zaufanie do euro i dolara.

W tej sytuacji Unia musi być stanowcza. Pomoc powinna być przeznaczona dla tych, którzy są zdecydowani oszczędzać. Jeżeli w jakimś państwie większość społeczeństwa (jak np. w Grecji) chce nadal żyć na kredyt, to pomoc im byłaby wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Dlatego zupełnie niezrozumiały jest pomysł władz Unii, żeby zmienić zasady działania agencji ratingowych tak, by unikać słowa "bankrut" wobec niewypłacalnych państw.

Władze UE powinny zmusić wszystkie państwa do zaprzestania życia na kredyt. Inaczej alternatywą będzie długi pełzający kryzys, słabe euro, a w dalszej perspektywie – spektakularna katastrofa.

Problem po prostu zasypano bilionami wydrukowanych lub pożyczonych pustych pieniędzy. Za wszelką cenę nie chciano dopuścić do załamania gospodarczego i wiele państw, zamiast oszczędzać, żyło na coraz większy kredyt.

Dziś wszyscy korzystamy z wypracowanej w ten sposób koniunktury, ale inwestorzy mają już coraz większą świadomość, że na rynku ciągle poukrywane są liczne trupy. Sytuacja, w której kilka państw żyje za pożyczone pieniądze, jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Góra długów osiągnęła już takie rozmiary, że ich spłata stała się niemożliwa. Pytanie tylko, kiedy tym bankrutom przestanie starczać na wypłatę odsetek i kiedy zostanie ogłoszona ich upadłość.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne