W piątek późnym wieczorem PO przyjęła w sejmie kontrowersyjną poprawkę ograniczającą dostęp obywateli do informacji publicznej. Choć przeciwko przepisom protestowały organizacje pozarządowe i działacze broniący praw obywatelskich, choć również sejmowe biuro legislacyjne podejrzewało, że rozwiązanie to może być niekonstytucyjne, przyjęcie poprawki zdecydowanie ograniczającej jawność życia publicznego w Polsce posłowie rządzącej Platformy Obywatelskiej nagrodzili gromkimi brawami.
Jak widać, po dwudziestu dwóch latach powtarzanie, że jawność i dostęp obywateli i mediów do informacji publicznej jest podstawą funkcjonowania nowoczesnej demokracji, wcale nie jest takie oczywiste.
Jest w dodatku coś szczególnego w fakcie, że prawo zmieniono ledwie dwa tygodnie po tym, jak rząd został sądownie zmuszony przez organizacje pozarządowe do ujawnienia protokołu posiedzenia, na którym rzekomo powołano słynną „tarczę antykorupcyjną". Przez dwa lata gabinet Donalda Tuska odmawiał dostępu do dokumentu, który według słów samego premiera sankcjonował ochronę procesu prywatyzacji przez polskie służby specjalne. Lektura dokumentu potwierdziła, że szef rządu miał powody, by go utajniać – spotkanie było luźną rozmową premiera z szefami służb specjalnych, na której żadnej tarczy nie powołano. Można więc dziś śmiało postawić pytanie, czy nowelizacja ustawy nie sprawi, że teraz niewygodne dla rządu dokumenty nie będą ustawowo wyłączone z jawności.
Trudno jest mi zrozumieć, jak to możliwe, że w samym środku kampanii wyborczej partia, która szczyci się tym, że odsunęła od władzy mające rzekomo totalitarne skłonności PiS, demoluje podstawowe prawo obywatelskie, jakim jest dostęp do informacji publicznej. Ciężko mi pojąć, jak ugrupowanie, które w swym programie wyborczym obiecuje ograniczenie podsłuchów i możliwości inwigilacji obywateli przez służby specjalne i zapewnia, że dba o odbudowę zaufania obywateli do państwa, równocześnie uderza w zasadę jawności, która tego zaufania jest podstawą.
Tydzień temu Donald Tusk ogłosił, że Platforma Obywatelska nie jest partią prawicową, nie jest też partią lewicową. Dziś można lepiej zrozumieć znaczenie tych słów. PO jest po prostu partią władzy, a żadna władza nie lubi, jak zbyt uważnie patrzy się jej na ręce.