Premier ten, zanim został szefem rządu, był liderem silnej opozycji. Frustrował się wówczas niezmiernie, bo wydawało się, że rząd stworzony z wysiłkiem przez polityczną konkurencję padnie lada moment - ale nie padał. By przyspieszyć ten proces kandydat na premiera postanowił zastosować taktykę, którą autor książki opisuje tak: „nie przegapić żadnej okazji, by przedstawić aktualnie rządzących jako kłamców, oszustów i łajdaków". Tylko niektórzy z otoczenia przyszłego premiera zdawali sobie sprawę, że jest to „taktyka, która oczywiście mogła być użyta także przeciw nam i była nieraz niesmaczna". Drugą nogą tej taktyki były „dramatyczne deklaracje na temat stanu własnej moralności" (znaczy wyższego) oraz nieustanne powtarzanie zaklęć na temat tego, jak bardzo kraj potrzebuje „nowej polityki, polityki odwagi, uczciwości i zaufania".
Operacja się powiodła. Kandydat na premiera został premierem. Nadeszły nowe czasy.
Najważniejszą decyzją premiera (podjętą jeszcze w opozycji) było podzielenie swych współpracowników na dwa kręgi – zwyczajny i nadzwyczajny. Partyjni działacze, ministrowie itp. pozostali w tym pierwszym. Liczył się jednak tylko ten drugi krąg, niezwykle wąski i utajniony. Był to sztab specjalistów od politycznego marketingu, od spinowania mediów i od pilnowania, by z własnych szeregów wydobywał się właściwy przekaz.
I nastał wiek błogi. Rząd cieszył się wielką popularnością i poparciem. Zaś sam premier, jak pisze autor „sprawiał wrażenie człowieka, który uwierzył we własną moralną wyższość". Było byczo – tak byczo, że nikt nie zauważył, jak bardzo fundament tej nowej popularności zbudowany został na mijaniu się z prawdą.
Kłamstewka miały różny ciężar gatunkowy i były różnego rodzaju, ale wszystkie służyły jednemu celowi – podtrzymaniu mitu premiera i jego partii. Ulubionym zajęciem polityków rządu było na przykład wygłaszanie śmiałych stwierdzeń na temat tego, co wkrótce zostanie zrobione. Po jakimś czasie politycy owi z równą śmiałością twierdzili, że: a) albo nigdy czegoś takiego nie mówili; b) tylko osoby o złej woli nie widzą ich sukcesów.