Spokojny tekst człowieka, który - jak wielu z jego pokolenia - widział popalanie trawki na imprezach i trudno mu wykrzesać z siebie święte oburzenie. Ale którego śmieszy atmosfera męczeństwa, jaką wokół tej kwestii wytwarzają celebryci. I który nie sądzi, aby między narkotykami i alkoholem nie było różnicy.
W sumie chciałbym mieć takich partnerów „z tamtej strony". Naturalnie moherowi internauci rzucili się na niego, bo jest z TVN. Nie zrozumieli jego ironicznej zachęty, aby zalegalizować wszystkie narkotyki, i uznali, że gorszy on od Kory. W atmosferze wrzasku na każdy temat trudno jeszcze komuś tłumaczyć, co to jest żart.
Ale współczując Piaseckiemu, trochę rozumiem, dlaczego mu się to przytrafiło. Oglądałem dzień wcześniej materiał tegoż TVN (w „Faktach") na temat listu Zbigniewa Ziobry do Kory. Telewizja wyśmiała polityka: oto apeluje do niej, aby nie promowała narkotyków, a wszak jej menedżerka przypomina, że artystka nie zabierała w sprawie znalezionej u niej marihuany ani razu głosu.
Urąganiom na drętwego nierozumnego prawicucha nie było końca. Prawda jest zaś taka, że Ziobro apelował do piosenkarki, aby unikała „odgrywania roli mimowolnego symbolu". Każdy kolejny dzień gorących apeli w jej obronie ją w tej roli utwierdza. Po drugie, tuż przed wpadką kilkudziesięciu gramów „dla psa" Kora i owszem, ogłosiła we „Wprost", że trawa to nic groźnego. Zdaje się tego nie odwołała, więc wraz z całą historią stała się ikoną tego poglądu.
Poglądu, który pociąga celebrytów, ale nie specjalistów od uzależnień. Oni mówią na ogół co innego, niezależnie od tego, co sądzą na temat karalności za posiadanie. Dlaczego zaś TVN, telewizja kiedyś w sprawach obyczajowych ostrożna, staje dziś w pro-Korowym froncie? Bo lemingi kochają celebrytów, a nienawidzą prawicy. Bo wszystko jest nasze albo wasze, nie ma miejsca na neutralność.