Tę kartkę narysował przed dwoma laty znany grafik Łukasz Ciaciuch. W grudniu tego roku po raz kolejny wizerunek dobrego i złego Mikołaja robi karierę w Internecie, przesyłany przez wszystkich tych, którzy są zmęczeni komercjalizacją świąt, którzy mają dość zakupowego terroru w galeriach handlowych i słuchania we wszystkich sklepach przez dwa miesiące przed Bożym Narodzeniem „świątecznych piosenek” (bo coraz rzadziej mamy tam do czynienia z tradycyjnymi kolędami).

Teoretycznie na tę komercjalizację skarży się większość z nas. Sondaże pokazują, że dla większości Polaków Boże Narodzenie to nadal święto religijne i rodzinne. A jednak bez oporu godzimy się na „świeckiego” Mikołaja, bez protestu akceptujemy importowaną z Zachodu antyreligijną, polityczną poprawność. Nie zauważamy, że coraz więcej firm – już nie tylko wielkie ponadnarodowe korporacje – unika akcentów religijnych na wysyłanych do klientów i współpracowników świątecznych kartkach. Nie przeszkadza nam, że nie ma już Dzieciątka Jezus czy Świętej Rodziny w stajence, coraz rzadziej pojawia się choinka. Zamiast tego – śnieżynki i bałwanki.

Ze wzruszeniem wspominam „prawdziwe święta” z dzieciństwa. Pamiętam, jak w wigilijny wieczór moje babcie intonowały kolędy, rodzice dołączali się, jak ciotka mojego ojca akompaniowała na gitarze... Tak, chciałbym, aby i dziś tak było w większości rodzin, aby centrum świątecznej rozrywki nie stawał się telewizor, w który wbijają wzrok wszystkie pokolenia, przyglądając się, jak święta spędza „Kevin sam w domu” (co roku tak samo, ale mało rodzinnie i mało religijnie). Aby głównym celem wieczornego spotkania 24 grudnia nie było rozdawanie prezentów. Aby nastolatki nie czekały ze zniecierpliwieniem na zakończenie rodzinnej nasiadówy i nie wyskakiwały zaraz po jej zakończeniu potańczyć do klubu, zamiast do kościoła na pasterkę.

Chciałbym... Pewnie tego samego chciałoby wielu czytelników „Rzeczpospolitej”. Ale warto w taki wieczór zrobić rachunek sumienia, zapytać siebie samego, co w nas samych pozostało z tego tak sentymentalnie wspominanego dzieciństwa. Moje babcie pamiętały na pewno większość z 40 zwrotek kolędy „Oj Maluśki, Maluśki”. Ile zwrotek znają na pamięć ich wnukowie?

Nie wystarczy narzekać na poprawność polityczną zakazującą religijnych symboli, na skomercjalizowane święta, nie wystarczy krytykować Świętego Mikołaja w czerwonym kubraku i wspominać z sentymentem, jak to pięknie drzewiej bywało. Każdy, kto ceni rodzinne i religijne tradycje Bożego Narodzenia, powinien sam je pielęgnować – w swoim miejscu pracy, na swoim osiedlu, we własnym domu i we własnej rodzinie.