I to zarówno po prawej, jak i po lewej stronie. Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska powinny zacząć się bać. Ich duopolis zaczyna się kruszyć.
Powrót do polityki zapowiadają starzy znajomi, którzy mogą sporo namieszać. Zakurzone sztandary wyciągają z szafy m.in. Janusz Korwin-Mikke, Artur Zawisza i Roman Giertych. Nowe flagi szyje Przemysław Wipler, a i Jarosław Gowin nie daje o sobie zapomnieć.
Co ciekawe, największe ożywienie panuje właśnie teraz. Czerwiec będzie prawdziwym festiwalem pomysłów na Polskę. Na wakacje pojedziemy zatem z gotowcami. Leżąc na plaży będziemy się mogli zastanawiać, na kogo w roku 2014 i 2015 oddamy swoje głosy. A okazji do tego będzie mnóstwo: wybory do europarlamentu, samorządowe, parlamentarne i prezydenckie. Do urn pójdziemy aż cztery razy. Politycy mają więc, o co i o kogo walczyć. Nic zatem dziwnego w tym, że już dziś usiłują o sobie przypominać.
Niektórymi propozycjami – jak choćby „obaleniem republiki Okrągłego Stołu" lub wyciągnięciem Polski ze szponów Unii Europejskiej (co proponują narodowcy) – nie ma się chyba sensu zajmować. Nie oznacza to jednak, że trzeba o nich zapominać. Radykalizacja nastrojów społecznych powinna być bowiem sygnałem nie tylko dla rządzącej Platformy Obywatelskiej, ale i pretendującego do zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości. Tak naprawdę tylko te dwie formacje mogą teraz stracić zwolenników.
Rozproszenie głosów wyborców i duża liczba partii w przyszłym Sejmie to zaś kłopot ze zbudowaniem sensownej koalicji. Stąd nie dziwi np. głos Jarosława Gowina wzywający Platformę do debaty programowej. I nawet jeżeli jest to kampania wyborcza byłego ministra sprawiedliwości, Donald Tusk nie będzie mógł głosu Gowina i jego zwolenników zlekceważyć.