I co nieco o polskich kibolach mówi, poza tym, co wiadomo o chyba wszystkich kibolach na świecie – że wrażliwości i taktu im brakuje. Mówi między innymi o ich ambicjach: zabierają głos w sprawach międzynarodowych i nawiązują do historii.

Poznańscy kibole przejęli myślenie o Polakach jako dziedzicach Polski szlacheckiej. Każdy czuje się potomkiem panów, a o przedstawicielach narodów, niegdyś chłopskich czy góralskich, myśli z wyższością. Jako kmiotkach, chamach, pastuchach.

Niestety, ich dobre samopoczucie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Nie chodzi nawet o to, ilu z kiboli ma szlacheckie korzenie. To jest bez znaczenia już od kilku pokoleń. Przede wszystkim chodzi o to, że w polskiej piłce, ligowej czy na poziomie reprezentacji, nie widać cech, które można by panom przypisać. Mimo, że futbol jest w Polsce ważniejszy od pracy nawet dla wielu ważnych polityków, aktorów czy pisarzy, to nie czyni go dyscypliną polskich panów. Wręcz przeciwnie – w polskiej piłce widać mentalność chłopów pańszczyźnianych, ludzi bez ambicji, którym wystarcza dobra pensja, dużo lepsza niż ta, o której mogą marzyć koledzy ze szkoły. I remis, gwarantujący pozostanie w lidze. I to się udziela kibolom.

Jest to ewenement w skali Europy, w której niewiele państw miało w przeszłości tak liczną warstwę panów. Żaden duży europejski kraj nie jest w piłkę tak słaby jak Polska – bo w żadnym, piłkarze nie stawiają sobie tak niskich wymagań. Nie ma tu szarż husarii, nie ma walki do końca, nie ma właśnie pańskiej ambicji. Polskie drużyny przegrywają więc z drużynami z Litwy, gdzie piłka nie jest wcale sportem numer jeden. Najważniejsza jest tam koszykówka, Litwini grający w koszykówkę pokazują właśnie cechy szlachetne, dzięki czemu pokonują najlepszych.

I z nich warto brać przykład, tak samo jak z góralskich narodów Bałkanów, które wydały wielu znakomitych, ambitnych piłkarzy. Warto wstać z kolan. A najpierw pomyśleć.