Wyznał, że jest mu w Polsce źle, i że z pełną powagą rozważa pomysł emigracji na wczesną starość do Kanady. Dziennikarzowi TVN nie podoba się nad Wisłą. Narzeka i na swarliwość polskich elit, i na kompleksy przeciętnych Polaków. Jako naród jesteśmy zamknięci w sobie, kłótliwi, wredni – taki można wyciągnąć wniosek z rozmowy, którą przeprowadził z nim portal NaTemat.
Kuźniar nie jest w swojej ojkofobii oryginalny. Przed nim w podobnym duchu wypowiadał się niegdyś Zbigniew Preisner. I zamieszkał w Szwajcarii. Można tu jeszcze dorzucić Mirosława Drzewieckiego, który chyba lubi pobyty w USA. Nie sposób przemilczeć jego słynnego bon motu: „Polska to dziki kraj".
Jeśli byłemu ministrowi sportu odmawiamy słuszności, to dlatego, że uwikłani jesteśmy w jakiś rodzaj nadwiślańskiej poprawności politycznej. Lud pisowski będzie się zatem oburzał, że nie godzi się w ogóle mówić cokolwiek złego na temat swojej ojczyzny, i oddawał się rojeniom o solidarności jako narodowej cesze Polaków, którą zabijają oprawcy z PO. Z kolei lud platformerski będzie powtarzał, że jest super, bo jeśli nawet w Polsce zwykłym ludziom żyje się gorzej, to i tak jest coraz lepiej, tylko tego nie widać przez propagandę chorych z nienawiści paranoików z PiS.
Tymczasem – wbrew obu tym narracjom – Polska jest w istocie dzikim krajem, a może raczej – jak to ujął kiedyś Rafał Ziemkiewicz – „krajem zdziczałym". Jego zdaniem, w rezultacie katastrof, jakimi były druga wojna światowa i PRL, z jednej strony żyją tu ludzie zepchnięci do kręgu rodzinnego i do prostych odruchów dżungli, a z drugiej – działa zupełnie nowoczesny aparat manipulacyjny, który „pracuje na tym zdziczałym społeczeństwie", i który jest „nałożony na te odruchy pierwotne".
Kuźniar ma więc rację. Tyle że to establishment polityczny, kulturalny, medialny, biznesowy ponosi za taki stan rzeczy największą odpowiedzialność. Bo przykład idzie z góry. To góra jest trendsetterem. Warto czasami spojrzeć w lustro. Zgrywaniem dystyngowanego zarozumialca nie ucieknie się od prawdy.