Po raz kolejny zarówno organizatorzy, jak i policja nie zapewnili porządku na ulicach Warszawy. I znowu zaczną się dyskusje o tym, czy grozi nam faszyzm, czy Polskę już zalewa brunatna fala, komu zalała garaż, a komu piwnicę, kto się jej boi, a kto nie waha się stawić jej czoła.
W tym roku doszło jednak do wydarzenia bez precedensu – ataku na rosyjską ambasadę, co jest niezgodne i z dobrym obyczajem, i z międzynarodowymi konwencjami.
Tuż po takich wydarzeniach warto się jednak zastanowić nad trzema sprawami. Po pierwsze, czy mamy złe prawo, czy też obecne nie jest przestrzegane. Jak to bowiem możliwe, że państwo, które organizuje z powodzeniem Euro 2012 czy szczyt klimatyczny, jest bezradne wobec kilkuset chuliganów atakujących funkcjonariuszy, a także placówkę dyplomatyczną?
Po drugie, warto dostrzec, że mogliśmy obserwować dwie Polski. Jedna, która świętowała okrągłą 95. rocznicę odzyskania niepodległości. W jej ramach znalazło się miejsce i dla marszu Razem dla Niepodległej, któremu przewodził prezydent Bronisław Komorowski, i dla uroczystości z udziałem Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, myślę, że do tej Polski należy zaliczyć dużą część uczestników marszu organizowanego przez narodowców.
Nie powinno nas oburzać to, że Polacy nie świętowali razem. Pokolenia bohaterów walczyły nie tylko o to, byśmy wtedy zrzucili z siebie obce jarzmo, ale również o możliwość sporów. Taka jest wszak uroda demokracji. Spory te nie zawsze są piękne, ale należy mieć nadzieję, że wszyscy ich uczestnicy kochają Polskę.