Reklama

Co wiceszefowa MSZ robiła w Moskwie?

Ciekawy termin na wizytę w Moskwie wybrała sobie wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. I na ogłoszenie tam, że budząca kontrowersje impreza, Rok Polski w Rosji i Rosji w Polsce w 2015 roku, odbędzie się zgodnie z planem.

Publikacja: 04.04.2014 22:29

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Mam wrażenie, że od czasu rosyjskiej agresji na Krym w stolicy Rosji wyprzedził ją z zachodnich vipów tylko prezes Siemensa. Ale nie było to dobrze przyjęte nawet w Niemczech.

Wiceminister zaklina się, że MSZ chce oddzielić „kwestie wymiany kulturalnej od kwestii politycznych". Niestety takie deklaracje od biedy mógłby wygłaszać wiceminster kultury, ale nie przedstawicielka jak najbardziej politycznego resortu dyplomacji. Ale nie w tym miejscu. I nie w takim momencie, gdy – jak wynika ze słów dowódcy NATO w Europie gen. Breedlove'a armia rosyjska szykuje się do zrealizowania „swoich celów" na Ukrainie, której integralność i suwerenność popieramy.

Nasz wschodni sojusznik jest między okupacją Krymu a prawdopodobną agresją na wschodnie i południowe regiony, a my jakby nigdy nic wysyłamy wiceszefową dyplomacji do Moskwy. Trudno to pojąć.

I to niezależnie od tego, co się sądzi o samej imprezie – Roku Polskim w Rosji.

Można się wszak łudzić, że dzięki niej jacyć Rosjanie obejrzą z zainteresowaniem polski film, że dojdzie do dyskusji Polaków i Rosjan, dla których liczą się tylko sprawy kultury. Można się łudzić, że dyrektor teatru lalkowego z Rosji jest apolityczny albo wręcz, że to kryptodysydent. A nawet, jak publicysta „Gazety Wyborczej" Roman Pawłowski, można marzyć, że „wpuśćmy do putinowskiego systemu wirusa wolności".

Reklama
Reklama

Ale to nie usprawiedliwia polskiej dyplomacji, która w takim momencie i w takim miejscu wspiera rosyjską politykę. Politykiem jest niewątpliwie Michaił Szwydkoj, były minister kultury, z którym spotkała się Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Ostatnio zasłynął on pomysłem, by kolekcja krymskiego złota, pokazywana w muzeum w Amsterdamie, wróciła nie na Ukrainę, skąd została pożyczona, lecz do Rosji.

Mam wrażenie, że od czasu rosyjskiej agresji na Krym w stolicy Rosji wyprzedził ją z zachodnich vipów tylko prezes Siemensa. Ale nie było to dobrze przyjęte nawet w Niemczech.

Wiceminister zaklina się, że MSZ chce oddzielić „kwestie wymiany kulturalnej od kwestii politycznych". Niestety takie deklaracje od biedy mógłby wygłaszać wiceminster kultury, ale nie przedstawicielka jak najbardziej politycznego resortu dyplomacji. Ale nie w tym miejscu. I nie w takim momencie, gdy – jak wynika ze słów dowódcy NATO w Europie gen. Breedlove'a armia rosyjska szykuje się do zrealizowania „swoich celów" na Ukrainie, której integralność i suwerenność popieramy.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rząd w sprawie KPO zachowuje się, jakby wyrzucił zawleczkę, a zostawił granat
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki – Bob Budowniczy
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Szczyt Trump–Putin to wielkie ryzyko dla Ukrainy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: KPO, CPK i oranżeria w kebabie, czyli spektakularna katastrofa rządu
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, czyli ludowy prezydent Polski
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama