Wybory. Ta sama data, różna stawka

Polska i Ukraina. My walczymy o pozycję w Unii, sąsiedzi – o niezależność.

Publikacja: 23.05.2014 20:46

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Na wynik których wyborów czekam z większym niepokojem, większym napięciem? Czy tych naszych, do których pójdziemy w Polsce, tak jak obywatele pozostałych 27 krajów Unii, by wybrać przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego? Czy tych drugich, po przeciwnej stronie Bugu, które nie przypadkiem odbywają się tego samego dnia, ?a mogą przesądzić o przyszłości wolnej Ukrainy?

Nie mam wątpliwości. Zrządzeniem opatrzności, ale i mądrością odnowicieli naszej demokracji Polacy dokonali słusznego wyboru już wiele lat temu. Nie przespaliśmy tego ćwierćwiecza. Narodowe aspiracje zaprowadziły nas najpierw do NATO, potem w 2004 roku do Unii Europejskiej. Mam świadomość, że Unia nie jest bytem doskonałym, że ma w Polsce przeciwników. Także i w tych wyborach. Szanuję ich poglądy, ale osobiście, podobnie jak większość Polaków, odczuwam spokojną pewność, że to był dobry wybór. Dzięki Unii jesteśmy ?w światowej geopolityce po stronie wolnościowej demokracji, systemu rynkowego, przewidywalności polityki, bezpieczeństwa i gwarancji suwerennego rozwoju. W tych wyborach chodzi o ważne rzeczy, ale nie są one dla nas – jak dla naszych sąsiadów – kwestią przeżycia, integralności państwa czy określenia ścieżki rozwoju cywilizacyjnego. Zagłosujemy, jak nam każe sumienie, po to, by poprawiać świat, w którym jest nasze miejsce, a nie po to, by go wywracać.

Inaczej na Ukrainie. Tam gra idzie o fundamentalne wartości. Wybory prezydenckie, efekt wielkich nadziei i obietnicy, jaką zrodził Majdan, nie przypadkiem rozpisano na ten sam dzień, kiedy głosują Europejczycy. Ta data jest symbolem, deklaracją europejskich aspiracji narodu, który umiał się upomnieć o wolnościowe ?i demokratyczne wartości daniną krwi.

To nie będą łatwe wybory. Odbędą się w cieniu militarnego szantażu, jaki wciąż grozi ze Wschodu. Najpierw wyzwaniem będzie samo ich przeprowadzenie, potem ich uznanie. Wątpię, by obyło się bez perturbacji, ale właśnie na tym polega szansa Ukrainy, by wygrał normalny proces demokratyczny, a nie zbrojna konfrontacja.

Wydarzenia ostatnich dni niosą nieco więcej optymizmu i nadziei dla Kijowa. Rosja zdaje się godzić z suwerennym wyborem sąsiada, jej prezydent Władimir Putin daje znaki, że może uznać głowę ukraińskiego państwa. Oby tak się stało, bo tylko takie stanowisko Kremla będzie gwarancją procesu normalizacji nad Dnieprem. Tylko w takich okolicznościach Ukraińcy będą mogli przeprowadzić debatę konstytucyjną nad przyszłością państwa, w tym nad językiem i zakresem autonomii regionów.

Trudno o większą wyrazistość w polityce zagranicznej niż stanowisko Polski w sprawie ukraińskich wyborów. Liczymy na ich sukces i domagamy się, by zostały przeprowadzone bez naruszeń ordynacji.

Także w redakcji „Rzeczpospolitej" popieramy je jako jedyną drogę do rozwiązania problemów Kijowa. Osobiście wierzę, że proces normalizacji zakończy się sukcesem, doprowadzi do wyborów parlamentarnych, wygaszenia politycznych radykalizmów, odbudowy gospodarki, narodowego pojednania pomiędzy wszystkimi stronami sporu.

Raz jeszcze podkreślę: wybory nad Wisłą to spokojny spacer Polaków w stronę normalności. Dla Ukraińców – to kwestia ich bytu narodowego. Ten sam dzień, ale jakże inna stawka wyborcza! Trzymam kciuki, by im się powiodło.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada zwycięstwa w Moskwie. Jak Putin otumanił Rosjan
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem