Reklama

Rząd Donalda Tuska nie zostanie odwołany

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rząd Donalda Tuska nie zostanie dziś odwołany.

Publikacja: 11.07.2014 04:24

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa

Stanowiska pewnie nie straci też minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Premier zaś po raz drugi w ciągu ostatnich dni udowodni, że dysponuje w Sejmie większością. Trudno się dziwić – trzy lata temu wygrał wybory, które wyłoniły koalicję PO–PSL. Dziś dysponuje ona ponad połową posłów w Sejmie. Nic więcej.

Klęska wniosków opozycji nie kończy afery taśmowej. Jest ona bowiem zbyt poważna, by można ją było załatwić zwycięstwem w głosowaniu, i powinna zostać wyjaśniona we wszystkich aspektach. Jeśli państwo polskie istnieje nie tylko teoretycznie, musi tę aferę wyświetlić do końca. I musi wyciągnąć konsekwencje zarówno z tego, że niezgodnie z prawem podsłuchiwano, jak i z treści rozmów, które prowadzono.

Trzy tygodnie temu premier Tusk apelował ?o ujawnienie wszystkich materiałów z podsłuchów. Warto trzymać go za słowo, szczególnie jeśli istnieją jeszcze jakieś nagrania, na których – jak w przypadku rozmów Nowak–Parafianowicz – zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa.

Większość bohaterów taśm przeprosiła za wulgaryzmy, jakimi się posługiwała, ale liczba poruszonych wątków, szczególnie tych sugerujących zły stan państwa czy potencjalne nieprawidłowości, nadal wymaga wyjaśnienia. Zresztą słowo „przepraszam" nie kończy kwestii językowych. Jak zauważył prezydent Bronisław Komorowski, taśmy są dowodem na to, że coś niepokojącego dzieje się z polską polityką.

Donald Tusk drwił w środę, że po aferach z czasów PiS Jarosław Kaczyński nie ma moralnego prawa go pouczać. Ale z faktu, iż PiS ?to nie partia niewiniątek, ?nie wynika, że powinniśmy godzić się na postępujące schamienie naszego życia publicznego.

Reklama
Reklama

Być może chodzi o przywrócenie znaczenia tak podstawowemu pojęciu jak przyzwoitość. Przyzwoity polityk nie tylko nie musi się wstydzić tego, co mówi za zamkniętymi drzwiami, nie posługuje się rynsztokowym słownictwem, nie proponuje układów na granicy złamania konstytucji, ale też nie zapłaciłby za nieprzyzwoicie nuworyszowski obiad z pieniędzy podatnika.

Stanowiska pewnie nie straci też minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Premier zaś po raz drugi w ciągu ostatnich dni udowodni, że dysponuje w Sejmie większością. Trudno się dziwić – trzy lata temu wygrał wybory, które wyłoniły koalicję PO–PSL. Dziś dysponuje ona ponad połową posłów w Sejmie. Nic więcej.

Klęska wniosków opozycji nie kończy afery taśmowej. Jest ona bowiem zbyt poważna, by można ją było załatwić zwycięstwem w głosowaniu, i powinna zostać wyjaśniona we wszystkich aspektach. Jeśli państwo polskie istnieje nie tylko teoretycznie, musi tę aferę wyświetlić do końca. I musi wyciągnąć konsekwencje zarówno z tego, że niezgodnie z prawem podsłuchiwano, jak i z treści rozmów, które prowadzono.

Reklama
Komentarze
Szczyt Trump-Putin: wielkie ryzyko dla Ukrainy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: KPO, CPK i oranżeria w kebabie, czyli spektakularna katastrofa rządu
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, czyli ludowy prezydent Polski
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trumpizm po polsku? Przemówienie Karola Nawrockiego zwiastuje zmianę kursu prawicy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki szybko zrezygnował z próby udawania dobrotliwego ojczulka narodu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama