. Parę godzin po ukazaniu się gazety wiadomo było, że jak najbardziej może. Szefowie dyplomacji państw UE nie odważyli się na żadne poważniejsze sankcje wobec Rosji. Nie zdecydowali się zresztą wczoraj także na te mniej poważne – nawet na wpisanie kolejnego szerzej nieznanego Rosjanina na czarną listę wizowo-bankową.
A co ważniejsze, Rosja, poza łatwymi gestami (czyli wpłynięciem na swoich separatystów na Ukrainie, by oddali czarne skrzynki zestrzelonego samolotu), nie zmieniła postępowania, nie mówiąc o imperialnych planach. Nadal wysyła uzbrojenie i najemników, a broń podejrzaną o udział w zbrodni dokonanej na setkach pasażerów malezyjskiego boeinga skrywa u siebie. Wciąż mąci i czeka, aż Steinmeier wyjedzie na wakacje i nie będzie się musiał nawet trudzić, by wytłumaczyć, dlaczego władze Niemiec nie zamierzają zrobić nic, co mogłoby sprawić przykrość Kremlowi.
Wszystko wskazuje na to, że mięciutka polityka Unii Europejskiej wobec Rosji się nie zmieni. Mimo rozpętania wojny na wschodzie Ukrainy i mimo zestrzelenia samolotu z setkami Europejczyków na pokładzie stanowczości wobec Moskwy nie będzie. „Nie odpuszczajcie!" – zachęcał przed wczorajszym spotkaniem szefów dyplomacji UE redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota. Nie odpuszczajcie w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu, bo skończy się jak ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Odpuścili. Bardzo szybko sobie odpuścili, choć oburzenie społeczeństw w wielu krajach UE jest wielkie. Holendrom, nawet wielu Niemcom, spadły łuski z oczu. Ale nie unijnym przywódcom.