Wyjazd do Brukseli może być nowym otwarciem

Skoro Rosja i Niemcy są na siebie skazane, Polska powinna robić wszystko, by się tej osi przeciwstawić. Tusk w Brukseli może w tym bardzo pomóc.

Publikacja: 01.09.2014 02:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa

W większości polskich komentarzy po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej dominuje przesadny optymizm bądź krytycyzm. Szkoda, bo sprawa nie jest całkiem jednoznaczna. Nie ma wyłącznie wad lub zalet. Wydaje się jednak, że jest więcej pozytywnych aspektów wyjazdu polskiego premiera do Brukseli niż wad tego rozwiązania.

Najbardziej radykalni zwolennicy Donalda Tuska krytykują decyzję premiera, używając tych samych argumentów co jego zdecydowani krytycy. Jedni i drudzy przekonują, że wyjazd jest błędem, ponieważ ta funkcja niewiele znaczy. Sympatycy Tuska mówią tak, by uzasadnić swe oburzenie porzuceniem przez lidera PO roli zapory przed Jarosławem Kaczyńskim. Przeciwnicy używają tego samego argumentu, nie chcąc przyznać, że Tuskowi coś szczególnego się udało.

Krytycy twierdzą, że Polska nie będzie z tej nominacji nic miała, podobnie jak Belgia rzekomo nic nie miała z tego, że stanowisko szefa Rady piastował były premier Belgii. To jednak stawianie sprawy do góry nogami. Dla wszystkich bowiem było dotychczas oczywiste, że na najwyższe stanowiska w UE powoływano Włochów, Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, Hiszpanów czy Belgów. Czy kraje te miały coś z tego, że to z nich pochodzili szefowie dyplomacji, komisji czy innych ważnych urzędów? Oczywiście, ponieważ to one tworzyły jądro tzw. starej Unii i dzieliły między siebie stanowiska. Fakt, że na najwyższe stanowisko w UE powołuje się Polaka (po tym, jak pięć lat wcześniej przewodniczącym Parlamentu Europejskiego został inny Polak), oznacza, że powoli może się zacierać różnica między krajami wschodniej i zachodniej Europy. To zaś oznacza, że Polska staje się równorzędnym partnerem – normalnym krajem walczącym o wpływy i stanowiska. Że powoli oczywiste staje się to, co było celem Polski przez ostatnie dwie dekady.

Wyjazd premiera do Brukseli może być nowym otwarciem dla polskiej polityki

Inny z argumentów głosi, że premier żadnego z szanujących się krajów Unii nie porzuciłby rządu i nie przyjął unijnego stanowiska. Sęk w tym, że Herman Van Rompuy zrezygnował z fotela premiera Belgii, by zostać szefem Rady Europejskiej. Zgoda, Belgii nie można porównać z Niemcami czy Francją, ale to normalny europejski kraj niemający powodów do żadnych kompleksów. Czy my powinniśmy dziś mieć kompleks z powodu nominacji premiera?

Krytycy przeprowadzki Tuska do Brukseli głoszą też, że władze Unii są marionetkami rządów największych krajów, a decyzje wcale nie zapadają w Radzie czy Komisji, lecz w Berlinie, Paryżu i Londynie. Sęk w tym, że ta argumentacja jest wewnętrznie sprzeczna. Jeśli bowiem rzeczywiście miałoby być tak, że Unią rządzą de facto Merkel, Cameron czy Hollande, Polska powinna robić wszystko, aby na tyle się wzmocnić, by grać na równi z nimi. Oczywiście potrzebna nam do tego silna gospodarka i stabilna polityka, ale obecność Tuska w Brukseli tylko potencjał Warszawy wzmocni. Jeśli rację mają pesymiści mówiący, że impas w relacjach Moskwy i Berlina jest chwilowy, a państwa te są skazane na bliską kooperację, Polska powinna robić wszystko, by zacieśnianiu tej współpracy się przeciwstawić. Któż będzie miał ku temu lepsze możliwości niż Polak na czele jednej z najważniejszych unijnych instytucji?

Tu jednak czai się największe ryzyko związane z nominacją Tuska. Premier bowiem wyjedzie z kraju w sytuacji, gdy Ukraina pada ofiarą zbrojnej agresji ze strony Kremla. Sytuacja od kilku miesięcy staje się coraz poważniejsza, trudno zaś przewidywać, jak daleko posuną się Rosjanie w ciągu najbliższych trzech miesięcy. A właśnie w tym czasie Polskę czeka okres niestabilności związany z odejściem Tuska po latach nieprzerwanych rządów i z tworzeniem nowego gabinetu, sejmowych głosowań itp. Nawet w najbardziej pokojowych czasach te wydarzenia są źródłem napięć.

Zwłaszcza że akurat w tej chwili dla Polski znacznie ważniejsze staje się to, co dzieje się na Ukrainie, niż dywagacje dotyczące głębszej czy płytszej integracji unijnej. Potrzebujemy UE w budowaniu swego bezpieczeństwa, ale Bruksela jest raczej środkiem do zapewnienia pokoju i stabilności w Kijowie niż celem samym w sobie. Źle by się stało, gdyby polska polityka zaczęła teraz orbitować wyłącznie wokół spraw unijnych, odwracając uwagę od gigantycznego niebezpieczeństwa, które czai się na Wschodzie.

Na koniec: nasza polityka staje przed wyjątkową zupełnie szansą. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy Tuska zgodzą się, że był on centralną postacią polskiej polityki od półtorej dekady. Jego wycofanie się z bieżącej polityki partyjnej może oznaczać nowy początek. Ten, którego wypatrywali wszyscy zmęczeni jałowością dzisiejszej polityki. To naprawdę duża szansa.

W większości polskich komentarzy po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej dominuje przesadny optymizm bądź krytycyzm. Szkoda, bo sprawa nie jest całkiem jednoznaczna. Nie ma wyłącznie wad lub zalet. Wydaje się jednak, że jest więcej pozytywnych aspektów wyjazdu polskiego premiera do Brukseli niż wad tego rozwiązania.

Najbardziej radykalni zwolennicy Donalda Tuska krytykują decyzję premiera, używając tych samych argumentów co jego zdecydowani krytycy. Jedni i drudzy przekonują, że wyjazd jest błędem, ponieważ ta funkcja niewiele znaczy. Sympatycy Tuska mówią tak, by uzasadnić swe oburzenie porzuceniem przez lidera PO roli zapory przed Jarosławem Kaczyńskim. Przeciwnicy używają tego samego argumentu, nie chcąc przyznać, że Tuskowi coś szczególnego się udało.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne