Reklama

Warszawska czkawka brukselskich awansów - komentarz Michała Szułdrzyńskiego

Donald Tusk w ostatniej niemal chwili zaproponował nowo wybranemu szefowi Komisji Europejskiej Jeanowi-Claude'owi Junckerowi Elżbietę Bieńkowską na stanowisko jednego z komisarzy.

Publikacja: 04.09.2014 02:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa

Dotąd formalnym kandydatem był Radosław Sikorski. Choć jest on głównym przegranym najnowszej układanki unijnej (zgłoszono go jako kandydata na szefa dyplomacji UE, a musiał obejść się smakiem), w decyzji rządu nie chodzi ?o sprawiedliwość, lecz pragmatykę.

Skoro wysyłając do Brukseli kobietę, Polska ma szansę uzyskać ważniejszą tekę komisarza, decyzja wydaje się zrozumiała. Juncker padł bowiem ofiarą własnych zapewnień o liczbie kobiet, które chce widzieć w KE. Ale w efekcie płeć i kompetencje Bieńkowskiej sprawiają, że ma ona spore szanse ugrać znacznie więcej niż Sikorski.

Z jednej strony szef Rady Europejskiej, wpływowy komisarz (na przykład zajmujący się rynkiem wewnętrznym, jak sugerują medialne przecieki) oraz kilku szefów komisji w Parlamencie Europejskim byłby niezłym wynikiem. Z drugiej trzeba pamiętać, że stanowiska te to narzędzie realizacji naszego interesu, ?a nie cel sam w sobie. W obecnej sytuacji to tak niemodne pojęcie jak polski interes narodowy, powinno być kluczem do działań tych osób, które pakują dziś walizki i przeprowadzają się do Brukseli.

W brukselskich awansach czai się bowiem spore ryzyko. Skoro Bieńkowska, dobrze oceniany minister do spraw rozwoju regionalnego, oraz – jak spekulują media – Piotr Serafin, minister do spraw europejskich i bardzo sprawny negocjator, porzucają rząd w Warszawie, to rodzi się pytanie, jak będzie wyglądał przyszły gabinet.

Platforma Obywatelska w ostatnich latach borykała się z problemami kadrowymi. Skąd więc weźmie następców?

Reklama
Reklama

Tuska można było krytykować, ale bez wątpienia jest to polityk pewnego formatu. Wczoraj PO zdecydowała, że na stanowisko premiera rekomendować będzie znacznie mniej wyrazistą Ewę Kopacz. Oby nie okazało się, że brukselskie awanse Polaków odbiją się Warszawie poważną czkawką.

Dotąd formalnym kandydatem był Radosław Sikorski. Choć jest on głównym przegranym najnowszej układanki unijnej (zgłoszono go jako kandydata na szefa dyplomacji UE, a musiał obejść się smakiem), w decyzji rządu nie chodzi ?o sprawiedliwość, lecz pragmatykę.

Skoro wysyłając do Brukseli kobietę, Polska ma szansę uzyskać ważniejszą tekę komisarza, decyzja wydaje się zrozumiała. Juncker padł bowiem ofiarą własnych zapewnień o liczbie kobiet, które chce widzieć w KE. Ale w efekcie płeć i kompetencje Bieńkowskiej sprawiają, że ma ona spore szanse ugrać znacznie więcej niż Sikorski.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama