Pierwszy do ataku ruszył Kolumbijczyk Egan Bernal (Ineos Grenadiers), kiedy do mety było jeszcze 60 km. Roglić nie przespał akcji i ruszył za rywalem. Obaj odjechali reszcie faworytów pod La Collada Llomena, a ich przewaga w pewnym momencie przekroczyła dwie minuty. Stało się jasne, że może to być jeden z najważniejszych momentów tegorocznej Vuelty.
Bernal wykazał się ambicją, ale Roglić był silniejszy. Kiedy dotarli do kolejnego podjazdu, Słoweniec podkręcił tempo. 7 km przed końcem etapu został na czele wyścigu sam i samotnie dojechał do mety.
Tempa najlepszych na morderczym etapie z czterema wspinaczkami nie wytrzymali Norweg Odd Christian Eiking i Francuz Guillaume Martin, którzy kilka dni temu po udanej ucieczce zostali sensacyjnymi liderami wyścigu. Podjazd pod Lagos de Covadonga oddzieliła w klasyfikacji generalnej wyścigu kolarzy przypadkowych od tych, którzy będą walczyli o podium wyścigu.
Kolarzy na trasie tegorocznej Vuelty czekają jeszcze dwa etapy z metą na podjazdach, płaski finisz w Monforte de Lemos i 34-kilometrowa jazda indywidualna czas.
Środa była dniem odpoczynku dla Rafała Majki, bo właśnie tak można nazwać sytuację, w której ukończył etap blisko pół godziny po Rogliciu. Nie jest to jednak oznaka słabości, a raczej oszczędzania sił. Czwartkowy etap będzie jeszcze trudniejszy i niewykluczone, że Polak zaatakuje. Cel to zwycięstwo etapowe oraz koszulka najlepszego górala Vuelta a Espana.