Kolarz Deceuninck-Quick Step wyprzedził Belga Jordiego Meeusa z grupy Bora-Hansgrohe i Włocha Matteo Trentina z UAE Team Emirates. Jeśli dojedzie do mety kończącego się w niedzielę wyścigu, wygra klasyfikację punktową.

Jakobsen podczas ubiegłorocznego Tour de Pologne, popchnięty przez rodaka Dylana Groenewegena, wpadł w barierkę, przekoziołkował i uderzył o asfalt, gdy kolarze pędzili 80 km/h. Potężny sprinter zamienił się w niepełnosprawnego - z uszkodzonymi płucami, przewodem oddechowym i 130 szwami. Wszyscy byli przekonani, że już nigdy nie wsiądzie na rower.

Możliwe, że życie uratowała mu przytomność kolegi z zespołu Floriana Senechala, który po wypadku podniósł jego głowę i ułatwił oddychanie. Był moment, kiedy lekarz zespołu zwątpił, ale ratownicy się nie poddali. Efekt? Jakobsen na początku grudnia wrócił do treningów.

Pierwszy wyścig Jakobsen przejechał już w połowie kwietnia. Podczas Tour of Turkey nie szalał, linię mety mijał w drugiej części peletonu. Solidnie pracował jednak na cztery etapowe zwycięstwa Brytyjczyka Marka Cavendisha. Mógł się na mecie szeroko uśmiechnąć, choć wciąż brakuje mu dziesięciu zębów: pięciu u góry i pięciu u dołu. Ma też przestawiony nos oraz dużą bliznę na czole.

Później startował jeszcze w Volta ao Algarve, Criterium du Dauphine i Tour de Wallonie, wreszcie pojawił się na trasie Vuelty. Był dwa razy drugi oraz trzykrotnie pierwszy. To nie musi być koniec, bo wśród pięciu pozostałych do końca wyścigu etapów jeszcze ma finisz skrojony pod sprinterów.