Przeciwnicy dyrektywy mówią o końcu internetu, jaki znamy. Czy z punktu widzenia zwykłego użytkownika rzeczywiście nastąpi trzęsienie ziemi?
Nie widzę takiego zagrożenia. Przede wszystkim dyrektywa musi być implementowana w poszczególnych krajach na poziomie ustawodawstwa krajowego. Państwa muszą implementować ją w ten sposób, by jak najpełniej wykonać cele dyrektywy. Użytkownicy zaczną odczuwać zmiany dopiero po jej wprowadzeniu do porządków krajowych. O ile na przykład w sprawach podatkowych czy antymonopolowych Komisja Europejska posiada bezpośrednie możliwości wpływania na internetowych gigantów, takich jak Google czy Facebook, o tyle w kwestii prawa autorskiego wiele zależeć będzie od władz krajowych i ich możliwości egzekwowania prawa.
Czytaj także: Dyrektywa o prawie autorskim: oświadczenie IWP i SDiW
Kiedy zatem zwykły użytkownik zauważy różnice?
W mojej ocenie nieprędko, jeśli w ogóle je zauważy. Po pierwsze, implementacja dyrektywy w porządkach krajowych zajmie czas, po drugie, w interesie wszystkich, także platform internetowych, będzie dostosowanie się do założeń dyrektywy z jak najmniejszą ingerencją w doświadczenia użytkowników.