Podróbki towarów towarzyszą nam wszędzie. Nawet na tak prestiżowej imprezie jak piłkarskie mistrzostwa Euro 2012 zatrzymano szaliki i koszulki z podrabianym logo UEFA.
Chris Oldknow, wiceprzewodniczący organizacji Anti-Counterfeiting Group:
Zapewne nie można zupełnie tego wyeliminować. Jakiś margines towarów podrabianych zawsze będzie obecny na rynku. I zawsze będzie to oznaczało straty dla właścicieli podrabianych marek.
Mamy dobre prawo przeciwdziałające podrabianiu towarów, mamy policję i celników, którzy zajmują się zwalczaniem tego nielegalnego procederu. Co więc jeszcze trzeba zrobić, by ograniczyć to zjawisko?
Zalew rynku podróbkami jest wynikiem globalizacji. Już od wczesnych lat 90. światowe firmy – właściciele cenionych marek – tworzyły porozumienia zapobiegające naruszeniom praw własności intelektualnej. Zresztą był to jeden z celów stworzenia Światowej Organizacji Handlu. Ale równocześnie rozwinęły się międzynarodowe sieci przestępcze, które miały dokładnie odwrotne cele. Biorąc pod uwagę ogromne ilości towarów, jakie są przewożone przez granice, nie jest możliwe znalezienie uniwersalnego i stuprocentowo skutecznego narzędzia, które zapobiegłoby podróbkom. Tym bardziej że handel na rynku europejskim odbywa się bez granic, a właśnie podczas kontroli granicznej łatwiej służbom celnym zatrzymać takie towary. Co więcej, czasem naprawdę trudno wykryć podróbki. W wypadku wspomnianych przez pana gadżetów dla kibiców czy odzieży znanych marek dość łatwo udowodnić podrabianie. Ale w swojej praktyce spotykam się ze sprawami marek nieprzeznaczonych dla masowego odbiorcy, słabo rozpoznawalnych, które też są w zasięgu piratów. Chodzi np. o systemy gaśnicze albo grzewcze instalowane w budynkach. Podrabiać można wszystko. Co więcej, takie podróbki kupują poważne firmy z brytyjskiego sektora publicznego albo notowane na londyńskiej giełdzie! A zdawałoby się, że właśnie takie powinny świecić przykładem i nie wzmacniać tego obszaru biznesu, w którym dokonuje się przestępczy proceder.