Zdaniem uczestników konferencji „Dostęp do kultury w świetle prawa autorskiego", zorganizowanej przez ZAiKS, dozwolony użytek nic nie da, gdyż w Polsce już jest szeroko zakreślony, a unijne regulacje (dyrektywy) nie pozwalają na więcej. Trzeba szukać nowych rozwiązań, a to nie jest proste, chodzi o ogromne pieniądze i sprzeczne interesy.
Prawo nie nadąża za Internetem, ale bardzo trudno to zmienić
Kwestia dozwolonego użytku odżyła za sprawą projektu PSL, który chcąc rozładować spory na tle korzystania z utworów w Internecie (wokół ACTA), zaproponował rozszerzenie dozwolonego użytku (nowelę art. 23 prawa autorskiego) poprzez zapisanie, że zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego, zarówno bezpośredniego, jak i pośredniego, w ramach ich kontaktów, przy użyciu środków komunikacji elektronicznej, w tym za pośrednictwem Internetu.
Tymczasem zdaniem mec. Dominika Skoczka, polskie prawo autorskie bodaj najszerzej w Europie dopuszcza dozwolony użytek, a ponieważ są to wyjątki od zasady, że za korzystanie z utworu trzeba płacić, nie mogą być one rozszerzane.
Jest jednak kilka form bezpłatnego korzystania: cytat, opracowanie, inspiracja, streszczenia, co rodzi wiele prawnych sporów. Dlatego zdaniem mec. Marzeny Wojciechowskiej należałoby się zastanowić, czy nie powołać specjalistycznego sądu (sądów) do rozstrzygania sporów na tle prawa autorskiego.