Polacy podczas trzech poprzednich igrzysk stawali na podium po 11 razy, ale złota było coraz mniej. Teraz serwisy prognozujące wróżą nam nawet 20–25 medali, lecz to raczej wynik dyskusyjnej metodologii niż realnej siły naszej reprezentacji. Cel minimum to poprawienie osiągnięcia z Rio. Poprzeczka nie wisi wysoko.
Pięć lat temu złote medale były dwa. Zdobyły je wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj oraz młociarka Anita Włodarczyk. Pierwsze zakończyły karierę, a druga wraca po kontuzji i jej forma to zagadka.
Rezerwuarem medali ma być dla nas stadion lekkoatletyczny. Polacy regularnie stają na podium wielkich imprez, tylko podczas ostatnich mistrzostw świata oglądaliśmy ich tam sześć razy. Faworyci to młociarze Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki, ale szanse na sukces mają także kobieca sztafeta 4x400 metrów, Piotr Lisek (skok o tyczce) czy Marcin Lewandowski (1500 m).
Reprezentanci królowej sportu wywalczyli już 32 olimpijskie kwalifikacje, a przed nimi jeszcze sztafetowe zawody World Athletics Relays w Chorzowie oraz zamknięcie rankingów olimpijskich. Grono lekkoatletów, którzy znajdą się w kadrze na igrzyska, może się nawet podwoić.
Start wioślarzy to niewiadoma. Polacy dwa lata temu zdobyli na MŚ cztery medale, a kilka dni temu z mistrzostw Europy przywieźli tylko dwa. Mistrzowie świata, czyli męska czwórka bez sternika, musieli sobie radzić bez Marcina Brzezińskiego, co skończyło się piątym miejscem. Do finału nie dopłynęła kobieca czwórka podwójna, w której zabrakło Agnieszki Kobus-Zawojskiej.